Załoga Krzysztof Hołowczyc / Jean-Marc Fortin jako piąta zameldowała się na mecie rajdu Dakar. Jacek Czachor w klasyfikacji generalnej był dziesiąty, a Marek Dąbrowski - szesnasty. Polscy reprezentanci zrealizowali założony przed rajdem plan z nawiązką i do samego końca walczyli ramię w ramię z najlepszymi.

Krzysztof Hołowczyc po raz drugi w karierze zajął piąte miejsce w tej arcytrudnej przeprawie, jednak w tym roku stawka była wyjątkowo wyrównana. Walka o zwycięstwo była zacięta aż do ostatnich kilometrów, nikt z czołówki nie miał poważniejszych przygód, które by go wyeliminowały z rywalizacji. Utrzymać się w takiej stawce to duże osiągnięcie.

Szkoda, że Peterhansel jechał dziś wolno, bo byliśmy w jego kurzu i trochę straciliśmy. Ale i tak było bardzo szybko. Od początku rajdu byliśmy na piątej pozycji. Przez cały rajd nikt się nie zepsuł, nie miał większych kłopotów. Przed nami są sami zwycięzcy rajdu Dakar, co jest dla nas nobilitujące, ale traktuję to też jako prognostyk. Wierzę, że nam się też to uda. Poza jedną drobną awarią mieliśmy czyste przejazdy. Do tego fantastyczna nawigacja Jean-Marca, który był jednym z najlepszych pilotów całego rajdu - opowiada Krzysztof Hołowczyc, który w ostatnim etapie zajął bardzo dobre trzecie miejsce.

To była trudna edycja. Jak przed rajdem patrzyłem na mapę, wyglądało na to, że będzie łatwiej. Ale zrobiliśmy swoje, mimo że było ciężko. Dobra robota - dodaje Jean-Marc Fortin, pilot Hołowczyca.

W klasyfikacji generalnej triumfował Katarczyk Nasser Al-Attiyah przed Ginelem De Villiers (+49'41) oraz Carlosem Sainzem (+1:20'38).

To był morderczy rajd

Jacek Czachor po raz drugi zajął dziesiąte miejsce podczas Dakaru - to jego najlepsze osiągnięcie w startach w tym rajdzie.

Bardzo się cieszę z tego wyniku. To był morderczy rajd. Jechałem świetnie, na szóstkę, nie miałem żadnej wywrotki. Popełniłem dwa błędy nawigacyjne, ale nie okazały się one bardzo kosztowne. Dziś dogoniłem zawodników i jechałem z nimi w kurzu, musiałem się w nim trzymać. Nie roztrwoniłem przewagi nad Knuimanem, zresztą jestem jego zmorą, bo pokonałem go już drugi raz. Cieszę się tym bardziej, że w stawce motocyklowej poziom jest bardzo wysoki. Nikt mi nie może zarzucić, że jechałem tylko po to, aby dojechać - dałem z siebie wszystko. Żałuję tylko, że Kuba Przygoński złamał rękę i nie mógł wystartować. Widziałem, co robił na treningach i wiem, że mógł tu być nawet w pierwszej piątce. Gratuluję też Markowi - walczył o najlepszą piętnastkę, miał znakomity wynik, choć niektórzy już w niego zwątpili po kontuzji. A to z pewnością jeszcze nie jest jego ostatnie słowo - podsumowuje rajd Czachor, 9. w ostatnim etapie.

Walka trwała do ostatnich chwil

Marek Dąbrowski zajął 16. pozycję, która przerosła jego najśmielsze oczekiwania sprzed rajdu. Zawodnik ORLEN Team poprawił swój wynik z ubiegłego roku aż o siedemnaście pozycji i udowodnił, że bez problemu w dalszym ciągu nawiązuje walkę z najlepszymi motocyklistami świata. Dawno nie byłem tak szczęśliwy. Ten rajd się ciągnął bardzo długo, ciężko było go w ogóle ukończyć. Każdy kolejny kilometr był coraz trudniejszy. Walka trwała do ostatnich chwil - mówi Dąbrowski, 12. podczas sobotniego etapu.

Ostatni etap wygrał Verhoeven, ale w całej rywalizacji triumfował Marc Coma. Coma razem z Cyrilem Despresem zdominowali Dakar w ostatnich latach - podzielili między sobą zwycięstwa we wszystkich z sześciu ostatnich edycji.

Zawodnik ORLEN Teamu, Rafał Sonik jadący quadem, nie ukończył rajdu z powodu poważnego wypadku i kontuzji. Zapowiada jednak powrót na trasy Dakaru i walkę o zwycięstwo już za rok. Taki jest sport - podsumowuje Sonik i zaciska zęby. Obiecuje, że o nim nie zapomnimy.