Albert Sosnowski jest lżejszy o ponad 10 kg od Ukraińca Witalija Kliczki, z którym zmierzy się na ringu ustawionym w Veltins Arena w Gelsenkirchen. Walka bokserska o pas WBC kat. ciężkiej odbędzie się w sobotę. Początek ok. godz. 23. Podczas oficjalnej ceremonii w centrum handlowym w Essen 31-letni Sosnowski ważył 101,8 kg, zaś osiem lat starszy Kliczko - 112 kg.

Myślałem, że będę ważył trochę więcej, bo ostatni tydzień był lżejszy. Utrzymanie 102 kg oznacza, że jest szybkość i dynamika, a właśnie one będą kluczem do zwycięstwa - powiedział Sosnowski po oficjalnej ceremonii ważenia, która odbyła się w centrum handlowym w Essen. Przed wcześniejszym pojedynkiem - o mistrzostwo Europy z Włochem Paolo Vidozem - ważył 103,8 kg.

Z niecierpliwością czekam na sobotni wieczór. Nie boję się walki z Kliczką, podejmę ryzyko, nie przyjechałem do Niemiec jedynie żeby przetrwać, chcę wygrać. Polska siła - wykrzyknął polski pretendent i na znak swej dominacji w geście triumfu uniósł wysoko rękę.

Pojedynek broniącego tytułu Kliczki z Sosnowskim rozpocznie się w sobotę ok. godz. 23. Gala reklamowana jest jako "Pięści ze stali". Pięściarze rywalizować będą w rękawicach marki Grant. Wybraliśmy czerwone, w rozmiarze XL. Kliczko ma złote, sprawdzaliśmy je, są takie same jak nasze - twierdził szkoleniowiec Sosnowskiego Fiodor Łapin.

W sobotę Sosnowski będzie wypoczywał i koncentrował się przed walkę. Trochę pospacerujemy, porozmawiamy w gronie przyjaciół. Na pewno to będzie spokojny dzień, bo chodzi o wyciszenie - dodał Łapin.

Albert Sosnowski - rodowity warszawiak, w sporcie próbował niemal wszystkiego - futbolu, szermierki, zapasów, pływania. Zdecydował się na boks, bo kocha indywidualną rywalizację. Czy to w ringu, czy przy pokerowym stole, czy wreszcie na... spadochronie. Urodził się na Woli, ale mając trzy lata państwo Sosnowscy przeprowadzili się z synami (Albert jest młodszym z rodzeństwa) na Bielany.

Wysoki, dobrze zbudowany, silny - tak zapamiętał go Jacek Urbańczyk, u którego zaczynał treningi kickbokserskie. W light contakcie szybko odniósł duży sukces - w wieku 17 lat sięgnął na Węgrzech po złoty medal mistrzostw Europy w wadze 84 kg, jako zawodnik klubu Golem Warszawa.

Wcześniej próbował sił w innych dyscyplinach, chodził do szkoły sportowej o profilu... szermierczym - startował w szabli. W bielańskim Hutniku był kapitanem młodzieżowej drużyny futbolistów, na Racławicką jeździł trenować zapasy w Gwardii, poza tym pływał. Z wykształcenia jest ekonomistą, maturę zdał w liceum o tym kierunku, więc przez lata nauki mógł się przekonać, że najlepsze pieniądze są do zarobienia w boksie.

Amatorskiej kariery nie miał w ogóle, od razu zaczął występować na zawodowych galach. Od początku kariery, tj. od końca lat 90. jego menedżerem jest Krzysztof Zbarski, z którym poznał się na zajęciach kickboxingu. Do 20. pojedynku w jego narożniku stał Urbańczyk, ale dotkliwa przegrana z Kanadyjczykiem Arthurem Cookiem sprawiła, że nowym trenerem został Ukrainiec Lubomir Palamar. Potem współpracował z Węgrem Laszlo Veresem, Jackiem Dąbrowski, a od niedawna jego głównym trenerem jest pochodzący z Rosji Fiodor Łapin.

Sosnowski zbierał doświadczenie jeżdżąc po całym świecie - bił się na Wyspach Brytyjskich, USA, nawet w RPA. Gdy jego menedżerowi udało się podpisać kontrakt z węgierską telewizją, zamieszkał w Budapeszcie i tam trenował. Poznawał nowe miejsca, nowych ludzi, ale nie czynił postępów sportowych na tyle, by realnie myśleć o największych tytułach. Przełomem okazało się zwycięstwo w 2008 roku z Dannym Williamsem, pogromcą słynnego Mike'a Tysona. Polski pięściarz niedługo potem został mistrzem Unii Europejskiej, mistrzem Europy, aż wreszcie w słuchawce telefonu Zbarskiego odezwał się Berndt Boente, menedżer Witalija Kliczki...