Już jutro w Japonii, Indonezji i Filipinach ruszają mistrzostwa świata koszykarzy. Kto jest głównym kandydatem do złota? Ile pozostało z idei amerykańskiego Dream Teamu? Kogo brakuje a którą drużynę gwiazdy NBA mogą doprowadzić do podium? O tym wszystkim Patryk Serwański porozmawiał z byłym reprezentantem Polski Szymonem Szewczykiem.

O triumf powalczą 32 reprezentacje. Tytułu mistrzowskiego wywalczonego cztery lata temu będą bronić Hiszpanie. Na azjatycki turniej nie załapali się za to wicemistrzowie z 2019 roku - Argentyńczycy. To najwięksi nieobecni. Brakuje także sporej grupy zawodników NBA, na których umiejętności i doświadczenie liczono w wielu reprezentacjach. Na graczach najlepszej ligi świata oparta jest za to reprezentacja USA, ale u Amerykanów próżno szukać największych gwiazd dyscypliny. Na koszykarskie emocje czeka Szymon Szewczyk. Były reprezentant Polski opowiedział o faworytach i drużynach, które na turnieju w Azji mogą sprawić niespodzianki. Mówił także o największych nieobecnych mistrzostw świata.

Koszykówka to NBA a NBA to Stany Zjednoczone. Proste równanie. W 2019 roku ekipa USA zajęła w mistrzostwach 7. miejsce po zwycięstwie nad Polską. Czy teraz Amerykanom będzie zależało na złocie i ile zostało z idei "Dream Teamu", który zachwycał świat na igrzyskach w Barcelonie 31 lat temu?

Na pewno Amerykanie są podrażnieni. Nie byli nawet w strefie medalowej. Oczywiście jest kwestia tego, że ciężko jest zebrać najlepszych zawodników z NBA. Zastanawia mnie fenomen tego pierwszego Dream Teamu. Jak udało się nakłonić tych wszystkich zawodników do gry? Teraz co roku niektóre gwiazdy nie chcą grać w reprezentacji. Reprezentowanie kraju nie jest dla nich ważne tak jak zarabianie ogromnych pieniędzy w NBA. W USA co roku są nowe gwiazdy, ale kibice chcą oglądać najlepszych z najlepszych. Wydaje mi się jednak, że Gregg Popovich zebrał zespół, który zrobi różnicę.

Tytułu wywalczonego w 2019 roku bronią Hiszpanie. Ile u nich zmieniło się przez te cztery lata?

Na pewno ostatnio turniej wygrali zespołowością. Hiszpania jest znana z poziomu szkolenia. Mają najlepszą ligę w Europie. Wywodzi się z niej wielu bardzo dobrych zawodników. Co roku pojawiają się nowi koszykarze. Real Madryt wygrał też ostatnio Euroligę. A co teraz? Nie będzie braci Gasol, ale są inne postaci z NBA. Przed mistrzostwami potrafili pokonać Słowenię 20 punktami. Przegrali też z Kanadą, nie dali rady Amerykanom, ale to były mecze towarzyskie. Na turnieju w meczach o stawkę Hiszpanie potrafią grać i rozwijają się z biegiem wielkich imprez. Na pewno ich nie skreślam.

W finale w 2019 roku Hiszpania grała z Argentyną a teraz Argentyńczyków w ogóle nie ma na mistrzostwach. Co takiego stało się z tą reprezentacją?

No cóż. Nie zagrają bo roztrwonili 17-punktową przewagę w meczu ostatniej szansy z Dominikaną. Sami są sobie winni. To niejedyna wpadka, bo przecież odpadli z walki o igrzyska. Nie chcę powiedzieć, że dzieje się coś złego, ale to wszystko są sensacje. Argentyna to wielki nieobecny. Nie zagrają na mistrzostwach po raz pierwszy od 41 lat! Dziś coś złego dzieje się z tym zespołem. Trudno mówić, dlaczego tak jest, ale bardzo szkoda, że ich nie będzie.

Kto powinien teraz walczyć o medale? Tak jak poprzednio oprócz Hiszpanów także Francuzi, Australijczycy? Kto jeszcze?

Dołożyłbym na pewno Kanadę do tego grona. Mają naprawdę bardzo dobry skład. Jamal Murray nie przyjechał, bo jest kontuzjowany, ale zagra choćby Shai Gilgeous-Alexander, który objawieniem sezonu w NBA. Tak to można chyba nazwać. Kanada będzie groźna. W grupie mają Łotwę, Liban i Francję. Mogą walczyć o pierwsze miejsce. Wymieniłeś Australię. Może wysoko będą Włosi? Mnie jednak ciekawią Niemcy. Pojawił się taki "power ranking"FIBA, w którym Niemcy są na drugim miejscu tuż za USA. Mają oczywiście braci Wagnerów. Mają Dennisa Shrodera na rozegraniu. Mogą być groźni! Dodałbym jeszcze Słowenię. Luka Doncić gra fenomenalnie, ale wiemy, co się dzieje gdy dostaje dobrego obrońcę. Na Eurobaskecie Michał Sokołowski go wyłączył, wytrącił z równowagi. Oni pojechali do domu, my graliśmy dalej. Myślę, że Doncić wyciągnie wnioski z takich porażek.

Na poprzednim turnieju sporą niespodziankę sprawili Polacy. Także Czesi byli zaskoczeniem. Kto teraz kandyduje twoim zdaniem do miana czarnego konia turnieju?

Ciekaw jestem Wysp Zielonego Przylądka. Mają ogromnego Edy’ego Taveresa i mojego kolegą z Anwilu Włocławek Ivana Almeidę. W światowym rankingu są daleko, ale myślę, że mogą napsuć krwi faworytom. Do tego Łotwa, Gruzja, Sudan Południowy. To wszystko debiutanci na mistrzostwach świata. Co do Łotwy Kristaps Porzingis leczy kontuzję. Zabraknie go na mistrzostwach. Są tam Aigars Skele i Klavs Cavars znani z naszej ligi. Warto kibicować takim zawodnikom, których wiedziałeś w naszych halach. Łotwa ma piekielnie trudną grupę, ale uważam, że mogą z kimś wygrać. Turnieje tego typu są tak nieobliczalne... Gdybanie kto kogo może pokonać bywa bardzo, bardzo zgubne.

Pomówmy o nieobecnych. Jakich gwiazd nie ma na azjatyckim turnieju i która drużyna traci z tego powodu najwięcej swojego potencjału? Na tej liście nieobecnych choćby Victor Wembanyama...

On w reprezentacji Francji dotychczas praktycznie nie zaistniał. Z tej perspektywy to nie jest strata dla Francji, ale na pewno by się przydał. Najwięcej traci Serbia. Nie ma Nikoli Jokicia, który powiedział, że jest zmęczony sezonem NBA i musi wrócić do pełni sił. Potrzebował też mentalnego odpoczynku. Dalej Giannis Antetokoumpo. Bardzo szybko skończył przygodę z play-off w barwach Milwaukee Bucks. Również go nie ma. Nie chciał ryzykować, bo w trakcie sezonu miał kłopoty z kolanem. Mówiłem już o Jamalu Murray’u z Kanady, ale ta reprezentacja sobie bez niego poradzi. Największe problemy z powodu absencji wróżę Serbom.