W latach 90. Izrael stał się jednym z kierunków, który chętnie obierali nasi piłkarze wyjeżdżający zagranicę. Kusiły ich lepsze zarobki, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że nie jest to w pełni bezpieczny kraj. Niektórzy osiągali w Izraelu sukcesy, inni szybko wyjeżdżali. Część z nich przeżyła mrożące krew w żyłach zdarzenia, jak obecny trener ŁKS-u Kazimierz Moskal, który był świadkiem zamachu terrorystycznego.

Historia występów polskich piłkarzy w lidze izraelskiej jest dłuższa niż obecność Izraela w strukturach UEFA. Nasi rywale z eliminacji Euro 2020 do europejskiej, piłkarskiej rodziny dołączyli w 1994 roku, a swój pierwszy mecz eliminacyjny - podczas batalii o Euro 96 rozegrali właśnie przeciwko Polsce. Zwyciężyli wtedy z reprezentacją prowadzoną przez Henryka Apostela 2:1. Zanim to wszystko się wydarzyło, w lidze izraelskiej grali choćby: Jarosław Jedynak, Jerzy Wijas czy Mariusz Niewiadomski. Boom na polskich piłkarzy zaczął się jednak po tym jak Lech Poznań rozegrał dwumecz z Beitarem Jerozolima w eliminacjach Ligi Mistrzów w sezonie 1993/94 (izraelskie kluby dołączyły do rozgrywek na Starym Kontynencie w 1991 roku). Kolejorz wygrał, a niebawem do ligi izraelskiej trafiło trzech piłkarzy Lecha. Jarosław Bako i Damian Łukasik przenieśli się do Hapoelu Tel Awiw. Obaj zostali tam przez jakiś czas. Bako przeniósł się później do Hapoelu Jerozolima. W Izraelu rozegrał ponad 100 spotkań. Sezon później trio w Hapoelu Tel Awiw uzupełnił obecny trener ŁKS-u Kazimierz Moskal. Czas spędzony w Izraelu wspomina tak:

Cytat

Dla mnie to było wielkie doświadczenie, fajna sprawa. Przede wszystkim dlatego, że mogłem tam być rodziną. Bardzo miło wspominam ten okres. Przyznam, że kiedy otrzymałem pierwsze zapytanie czy chcę tam grać byłem troszkę przerażony. Dużo mówiło się w Polsce o zamachach. Obraz przedstawiany przez nasze media był bardzo niespokojny. Kiedy pojechałem na miejsce i wszystko zobaczyłem to nie było aż tak niebezpiecznie, ale to specyficzny kraj i trzeba się mieć na baczności, zachować pewne środki ostrożności.

Jesienią 1994 roku w Izraelu pojawił się także Juliusz Kruszankin a kilka miesięcy później w Hapoelu Hajfa dołączył do niego Piotr Jegor. Obaj dość szybko wrócili do Polski. Nieco dłużej w Izraelu pozostał Jarosław Araszkiewicz, który bronił tam barw Maccabi Natanja i Maccabi Ramat-Gan. Właściwie co sezon do Izraela przenosili się kolejni polscy piłkarze: Tomasz Cebula, Dariusz Dźwigała, Mariusz Kuras, Mirosław Trzeciak (nie zagrał żadnego spotkania), Bogdan Jóźwiak czy Zbigniew Wachowicz. Szybko się pojawiali i szybko znikali. Co innego Stefan Machaj. Piłkarz znany z Zagłębia Lubin spędził tam trzy lata i rozegrał ponad 70 meczów w Hapoelu Jerozolima. Ważny był sezon 1998/99. Wtedy do Maccabi Tel Awiw trafił jeden z naszych piłkarskich obieżyświatów - Andrzej Kubica i w premierowym sezonie zdobył tytuł króla strzelców czego już żaden nasz piłkarz z Izraelu nie powtórzył. Łącznie Kubica strzelił w Izraelu ponad 50 bramek. W połowie sezonu 1998/99 do Maccabi Hajfa przeniósł się z Austrii Jerzy Brzęczek. Grał tam półtora roku, a w swoim drugim sezonie zdobył aż 9 bramek. Tak skuteczny obecny selekcjoner nie był w żadnym innym klubie w trakcie długiej kariery. W sezonie 1999/00 do Maccabi Tel Awiw trafił znany choćby Polonii i Legii - Grzegorz Wędzyński. I to kolejny piłkarz, który zostawił po sobie dobre wrażenie, bo zagrał w lidze izraelskiej aż 131 meczów i zdobył też krajowy puchar. Zresztą podobne trofeum wywalczył w Izraelu także wiele lat później Ludovic Obraniak.

"Do dziś mam przyjaciół z Izraela"

Z tytułu mistrzowskiego cieszył się tam z kolei Radosław Michalski - pomocnik, który w Lidze Mistrzów grał zarówno w barwach Legii jak i Widzewa. W Maccabi Hajfa spędził półtora roku. Zagrał w 38 meczach i strzelił 3 bramki.

Do dziś mam kilku przyjaciół w Izraelu właśnie z tamtego okresu gry w Maccabi. Z jednym mam bardzo częsty kontakt. Prezes Maccai Hajfa kontaktuje się ze mną, kiedy klub interesuje się jakimś polskim piłkarzem. Na pewno po tylu latach część tych kontaktów słabnie, ale Izraelczycy o to bardzo dbają. Przez lata dostawałem z klubu z Hajfy kartkę świąteczną. Teraz liga izraelska stała się dla naszych piłkarzy mniej popularnym kierunkiem. Spadły tam płace, a jednak pobyt tam wiąże się z niebezpieczeństwem. W naszej Ekstraklasie pensje wzrosły i dziś są porównywalne z ligą izraelską - wspomina Michalski.

Kto jeszcze grał w Izraelu? Kibicowska pamięć potrafi szwankować więc kilka nazwisk może zaskoczyć. Łukasz Surma, Marek Citko, Radosław Majdan, Marcin Cabaj, Grzegorz Szamotulski, Remigiusz Jezierski, Bartosz Tarachulski - wszyscy mają w dorobku występy w lidze izraelskiej, choć trudno mówić tu o wielkich liczbach. Może poza Jezierskim, który do ponad 70 meczów dorzucił 14 bramek.

Ryzyko wpisane w kontrakt

Gra w Izraelu oznaczała ryzyko, co warto przypomnieć w kontekście obecnego wyjazdu naszej kadry do Jerozolimy. Kilka mrożących krew w żyłach historii wspomina Kazimierz Moskal z czasów swojego pobytu z Tel Awiwie:

Doszło do nich już pod koniec mojego pobytu w Izraelu. Saddam Husajn straszył wtedy Izrael atakiem chemicznym. Przeraziliśmy się, gdy poszliśmy po zakupy do sklepu i okazało się, że ludzie wykupują folię do zabezpieczenia okien przed ewentualnym atakiem. Wielkie kolejki stały też po maski przeciwgazowe. Zaczęliśmy dzwonić do ambasady czy nie robi się zbyt niebezpiecznie, ale zostaliśmy uspokojeni. Inny przykład - w ciągu tygodnia były trzy zamachy samobójcze w autobusach w Tel Awiwie. My jeździliśmy własnym samochodem, ale przecież można znaleźć się blisko takiego autobusu. To też był moment, gdy w głowie pojawiła się myśl czy nie wracać do kraju. Ostatnia rzecz, którą zapamiętam, to już historia sprzed wylotu. Byliśmy już nawet spakowani. Jadąc samochodem po Tel Awiwie zobaczyliśmy z rodziną człowieka w mundurze wojskowym, który po chwili otworzył ogień z broni maszynowej do osób siedzących w kawiarnianym ogródku. Było widać wystrzały, dym, panikę. Wydawało się, że ktoś kręci film. Później zamachowiec wskoczył na motocykl, który po niego podjechał i uciekł wraz z kierowcą. Zaczęła się obława, poszukiwania sprawców. To była dla mnie ciężka noc. Nie mogłem zmrużyć oka. Byliśmy najbliższymi świadkami tego zdarzenia - opowiada trener ŁKS-u.

Aż tak drastycznych wspomnień nie ma Radosław Michalski, ale mimo wywalczenia tytułu przez jego Maccabi Hajfa postanowił opuścić Izrael:

Cytat

Ja ten mój pobyt w Izraelu dzielę na dwa etapy. Przez rok żyło się świetnie, nie było żadnych wybuchów, bomb. Było naprawdę fajnie. Później zaczęły dziać się różne rzeczy. Niemal co piątek w supermarketach czy autobusach wybuchały bomby. Wtedy moja rodzina wróciła do Polski, a ja zostałem tam sam. Było czuć to zagrożenie. Właśnie dlatego po tym jak zdobyliśmy mistrzostwo Izraela przeniosłem się na Cypr, choć Maccabi grało w eliminacjach Ligi Mistrzów. Miało fajniejszą drużynę. Z racji zagrożeń postanowiłem jednak wyjechać

Z kolei Łukasz Surma, który trafił najpierw Maccabi Hajfa ale szybko przeniósł się do najbardziej utytułowanego arabskiego klubu w Izraelu Bene Sachnin nie przypomina sobie żadnych niebezpiecznych sytuacji, choć trzeba zaznaczyć, że w Izraelu grał nieco później, bo w sezonie 2007/2008:

Mieszkałem w Hajfie, czyli na północy i stamtąd dojeżdżałem do Sachnin na treningi. Izrael, a głównie Tel Awiw, bywa ostrzeliwany ze Strefy Gazy, która znajduje się na południu. Grając w piłkę zwiedziłem najważniejsze turystyczne atrakcje, a także miejsca religijnego kultu. Pamiętam, że jadąc do Betlejem, a także nad Morze Martwe, które znajduje się przy granicy z Jordanią, trzeba było sprawdzić, czy te rejony, ze względów bezpieczeństwa, nie zostały akurat zamknięte dla odwiedzających. Ja jednak czułem się w tym kraju wyjątkowo komfortowo i nie byłem świadkiem żadnych incydentów ani groźnych sytuacji - tłumaczy w rozmowie z PAP trener Garbarni Kraków.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Arkadiusz Reca: Teraz na reprezentację przyjeżdżam z dużą pewnością siebie

Opracowanie: