Rozpoczyna się Australian Open. Pierwszy wielkoszlemowy tenisowy turniej w tym roku. Na kortach w Melbourne zobaczymy czwórkę polskich singlistów: Igę Świątek, Magdę Linette, Magdalenę Fręch i Huberta Hurkacza. O ich szansach i nadziejach z nimi związanymi opowiedział w rozmowie z naszym dziennikarzem Bartek Ignacik z telewizji Canal+.

Marcin Kargol: Rozmawiam z Bartkiem Ignacikiem, człowiekiem, który o tenisie wie wszystko. Więc zapytam od razu: kto wygra Australian Open?

Bartek Ignacik: Wśród pań czy panów?

Zacznijmy od pań.

Dużą faworytką oczywiście jest Iga Świątek. To byłoby głupie, gdyby dziennikarz z Polski mówił inaczej. Ale też jej gra sprawia, że w gronie tych faworytek ją stawiamy. Trzeba jednak zauważyć, że cała czołówka światowa jest w wysokiej formie. Imponuje Jelena Rybakina, Aryna Sabalenka, ale też świetnie spisuje się Coco Gauff. I wydaje mi się, że wśród tych czterech zawodniczek musimy szukać zwyciężczyni pierwszego wielkoszlemowego turnieju w tym roku. A co do samej Igi, to na pewno, mówiąc kolokwialnie, zakręci się w okolicach ćwierćfinału, półfinału, a może i tego ostatniego spotkania.

Iga Świątek potwierdziła formę w turnieju United Cup, ale z drugiej strony zwracamy uwagę na to, że drabinka Świątek w tym roku w Australian Open jest dość trudna.

Ja stoję trochę w opozycji do tych, którzy lamentują, że Iga od początku trafia na poważne nazwiska. Nie sądzę, żeby Sofia Kenin była dużym zagrożeniem dla naszej tenisistki. Nie wydaje mi się też, żeby takim zagrożeniem były Angelique Kerber czy Daniel Collins. Uważam, że Iga od początku będzie zmotywowana bardziej, niż gdyby miała grać z tenisistkami, których tenisowy świat nie zna. Dobrze, że będzie wygrywać z tymi, których nazwisko coś znaczy. Od pierwszej rundy będzie musiała pokazywać swój najlepszy tenis. To prosta sprawa. Trzeba wygrać siedem spotkań, żeby zostać najlepszą zawodniczką w turnieju.

Wróćmy na chwilę do pierwszej rywalki Igi Świątek. Sofia Kenin. W 2020 wygrała Australian Open, ale 10 miesięcy później przegrała w pamiętnym finale French Open z Igą Świątek. Cztery lata w tenisie to przepaść. Mamy wspomnienia z Kenin, ale to już nie jest ta sama zawodniczka, co kilka lat temu.

To prawda. W 2020 roku był finał w Australii, finał w Paryżu i wydawało się, że na stałe zagości w światowej czołówce. Pojawiły się jednak problemy. Nie tylko zdrowotne, ale też psychiczne. Trudna relacja z ojcem-trenerem. Nie wszystko potoczyło się tak, jak powinno. Owszem, były potem przebłyski, także w poprzednim sezonie, ale nie można jednak traktować Amerykanki jak równorzędnej przeciwniczki Świątek. Oczywiście, możemy sobie wróżyć z fusów, ale w tym momencie Iga przewyższa Sofię Kenin pod każdym względem.

Mamy oczywiście jeszcze inne reprezentantki. Przede wszystkim Magdę Linette, która rok temu przecież dotarła do półfinału. Myślę, że teraz nikt, włącznie z Magdą, chyba nie liczy na powtórkę tego sukcesu. Magda straci sporo punktów w rankingu WTA. Myślisz, że ma to poukładane w głowie, wkalkulowane w początek tego sezonu i nie będzie to czymś deprymującym, jeśli nie uda się dojść tak daleko?

Musi mieć to wkalkulowane. Innej możliwości nie widzę. Pewne założenia robi się na cały sezon. I tak jak rok temu nie planowała, że dojdzie do półfinału, tak teraz pewnie nie planuje obrony tych punktów. Magda spadnie w rankingu, ale nie będzie to jakiś dramatyczny spadek - gdzieś w okolice 50. miejsca na świecie. To ciągle jest pozycja pozwalająca grać w największych turniejach na świecie, choć oczywiście będzie trzeba przechodzić eliminacje. Ale oczywiście, nie ma co wybiegać w przyszłość aż dal daleko, bo być może Linette po raz drugi sprawi nam w Australii niespodziankę. Choć początek sezonu miała taki sobie, a do tego czeka ją bardzo trudny pierwszy mecz, czyli spotkanie z Caroline Woźniacki. To świetnie przygotowana fizycznie tenisistka, biegle mówiąca po polsku, która wróciła po macierzyńskiej przerwie. Wszystkie oczy będą skierowane nie na półfinalistkę Australian Open 2023, tylko bardziej na Caroline.

Miejsca w rankingu, o którym wspomniałeś, są w tym roku bardzo ważne. Przecież na jego podstawie przyznawane będą olimpijskie kwalifikacje. I pozycja Magdy Linette oraz Magdaleny Fręch, czyli trzeciej naszej reprezentantki w Australian Open, ma ogromne znaczenie. Fręch jest teraz w okolicach 70. miejsca na świecie, a do Paryża pojedzie 56 pierwszych zawodniczek. Przed Magdaleną Fręch bardzo trudne zadanie, bo te olimpijskie nadzieje cały czas są.

Ona będzie walczyć o igrzyska do samego końca, ale będzie to zadanie niezwykle trudne. Będzie musiała sprawić jakąś niespodziankę, czyli na przykład awansować do trzeciej rundy wielkoszlemowego turnieju lub zawodów serii 1000, żeby nazbierać punktów. Oczywiście, będzie ich sporo: Indonezja, Miami, Rzym, Madryt. Okazji więc będzie multum. A co do Magdy Linette, to tak jak wspomniałem, na razie wróżymy z fusów. Na szczęście w kolejnych turniejach po Australian Open Magda nie broni zbyt wielu punktów, bo też w ubiegłym sezonie nie potwierdziła tego fenomenalnego występu w Melbourne. I tak jak jestem spokojny o medal Igi Świątek w Paryżu, tak bliżej wyjazdu na igrzyska moim zdaniem będzie Magda Linette.

Wrócę teraz do mojego pierwszego pytania i do twojej niepełnej odpowiedzi. Czy Hubert Hurkacz ma szansę zagrać w finale w tym roku w Australian Open?

Tak optymistycznie nastawiony jak w przypadku Igi nie jestem. Hubert boryka się z pewnymi wielkoszlemowymi problemami.

Rok temu czwarta runda w Australii.

Tak, ale właściwie poza Wimbledonem, to zawsze ma problemy pierwszej, drugiej, czy też w trzeciej rundzie. Chciałbym zobaczyć formę Hurkacza taką jak w United Cup, choć ciągle mam wrażenie, że w tych decydujących momentach czegoś Hubertowi brakuje. Albo zamiast asa zrobi podwójny błąd serwisowy, albo rywal zagra piłkę życia, tak jak to miało miejsce w finale United Cup z Alexandrem Zverevem. Teraz Hurkacz od pierwszej rundy nie będzie miał łatwego zadania, choć normalnemu kibicowi nazwisko Omara Jasika niewiele mówi.

341. rakieta świata...

Ale jednocześnie jest to zwycięzca juniorskich wielkoszlemowych turniejów. Po drugie jest to reprezentant gospodarzy, a po trzecie jest to zawodnik, który kilka lat temu mocno się pogubił.

Został zawieszony, w tle twarde narkotyki. Kibice tego nie lubią, ale teraz będą po jego stronie. Do tego z pogodą w Melbourne będzie on za pan brat. I będzie chciał wykorzystać swoją szansę, wyjdzie na kort nie mając nic do stracenia. A Hubert musi wreszcie zacząć udowadniać, że zasługuje na pozycję, którą ma w rankingu ATP.

Z tego, co mówisz, wynika, że zadanie przed Hubertem będzie naprawdę trudne. W pierwszej rundzie zmierzy się z dobrym zawodnikiem, od razu będzie musiał coś udowodnić, ale później w drabince też czekają kolejne duże nazwiska, między innymi Ugo Humbert czy Holger Rune. To są oczywiście zawodnicy w zasięgu Hurkacza, ale tak jak mówisz - cały czas jest jakieś "ale".

Według mnie - i mówię to bez najmniejszych żartów - wszyscy tenisiści w rankingu ATP. Od jedynki, czyli od Novaka Djokovica, przez Carlosa Alcaraza, Holgera Rune i wszystkich innych, to są ludzie w zasięgu Huberta Hurkacza. Tylko pytanie brzmi, czy Hurkacz będzie w stanie zagrać pięć, sześć lub siedem spotkań na najlepszym, najwyższym poziomie w jednym wielkoszlemowym turnieju. Przecież Hubert nie ma problemów, żeby wygrywać w turniejach rangi 1000, a przecież tam też trzeba zagrać mnóstwo spotkań, żeby wygrać.

Pokazała to końcówka ubiegłego sezonu.

Otóż to. Hubert ma problem emocjonalny z turniejami Wielkiego Szlema. I pytanie brzmi, czy on kiedykolwiek to przełamie. Wielu tenisistów nie jest w stanie potwierdzić swoich umiejętności w tych najważniejszych meczach. Mam nadzieję, że Hubert w przyszłym tygodniu powie: dobra, skoro jestem w stanie walczyć z Djokovicem lub Alcarazem w innych turniejach, to dlaczego nie mogę zrobić tego tu, w Australii? Niech to będzie przełomowy sezon dla Huberta, bo albo to się w pewnym momencie wydarzy i będzie regularnie dochodzić do ćwierćfinałów w wielkoszlemowych turniejach, albo nie wydarzy się to już nigdy.

Nawiązując do utrzymania formy i udowadniania tego, jak jest się dobrym - jak sądzisz, czy sezon 2024 będzie podobny do poprzedniego, jeśli chodzi o wielkoszlemowe turnieje? Czy w przypadku pań będziemy mieli cztery różne zwyciężczynie, a w przypadków panów Novak Djoković zdominuje sezon i wygra dwa lub trzy turnieje?

Jeśli chodzi o panów, będziemy mieli w dalszym ciągu panowanie dwójki Djoković/Alcaraz. Oczywiście, ktoś będzie chciał zabrać trochę Serbowi i Hiszpanowi - Miedviediev, Sinner, Rune w tym roku też może sprawić jakąś niespodziankę. Tam dobrą robotę z młodym Duńczykiem wykonuje Boris Becker. U pań z kolei powinno być trochę normalniej niż do tej pory. Tworzy się światowa, mocna czołówka. Na początku rozmowy powiedziałem Ci o czterech nazwiskach: Rybakina, Sabalenka, Gauff oraz Świątek. I to są moim zdaniem zwyciężczynie wielkoszlemowych turniejów w tym roku. Czy to będzie wszystkie z nich, czy może jedna z tego grona wygra wszystko, trudno powiedzieć, bo pamiętajmy, że w tym roku są Igrzyska Olimpijskie i na przykład Iga Świątek będzie się skupiać przede wszystkim na medalu w Paryżu, choć na pewno nie odpuści Rollanda Garrosa i tam będzie chciała wygrać po raz kolejny.

To jej niemal domowy turniej.

Tak, zupełnie jakbyśmy się spotykali pograć na kortach gdzieś w Warszawie. Według mnie jednak we French Open będzie trudno o zwycięstwo. Jestem też ciekaw, co będzie z Igą pod koniec tego wyczerpującego sezonu. Na pewno ta forma w całym sezonie będzie musiała falować, bo nie chce mi się wierzyć, że od stycznia do listopada Świątek będzie w tak kapitalnej formie jak teraz. To jest nie do zrobienia.

Zaczęliśmy naszą rozmowę od Australii i na niej zakończmy. Jesteś dziennikarzem, ale też jesteś kibicem. Być może w odpowiedzi na moje pytanie te dwie role teraz się połączą. Jaki wynik polskich tenisistów wszystkich byłby dla ciebie sukcesem, a jaki uznałbyś za porażkę?

Chciałbym, by Magda Linette wygrała z Caroline Woźniacki. I to już będzie duży sukces. Tym bardziej każdy kolejny wygrany mecz i każde obronione punkty sprzed roku. To samo mogę powiedzieć o Magdalenie Fręch. Dla niej każdy wygrany mecz w turnieju wielkoszlemowym jest wielkim sukcesem. Więc jeśli nasze Magdy zagrają w drugiej rundzie, to na pewno komuś spadnie kamień z serca. Co do Igi Świątek półfinał to jest minimum. I jestem ciekaw, czy w tym półfinale zagra Rybakina. Jeśli tak, to wszystko będzie mogło się wydarzyć. A w przypadku Huberta Hurkacza, chciałbym, żeby potwierdził swój potencjał, czyli zameldował się w ćwierćfinale, czyli lekko podkręcił to, co osiągnął w poprzednim roku. Każdy inny wynik będzie sporym niedosytem.