"Najbardziej oryginale zlecenie, jakie dostaliśmy" - tak o umowie na wykonanie nowych liści kultowej palmy, stojącej przy rondzie de Gaulle’a w Warszawie, mówi dr inż. Rafała Kozera. Zespół Kozery i dr hab. Kamili Sałasińskiej, naukowców z Politechniki Warszawskiej, miał za zadanie przygotować 74 piętnastokilogramowe liście. W trakcie prac dowiedziano się m.in., że palma, choć sztuczna, może być domem dla żywych stworzeń.

Oprócz zespołu naukowców, w powstanie liści zaangażowana była również firma Lubas, a całości przyglądała się artystka Joanna Rajkowska - twórca warszawskiej palmy.

Instalacja została odsłonięta 12 grudnia 2002 r. Przewidywano, że będzie stała w sercu stolicy jedynie rok, ale koniec końców ostała się do dzisiaj. Przez ponad 20 lat była kilkukrotnie remontowana.

To najbardziej oryginalne zlecenie, jakie kiedykolwiek dostaliśmy. Nie ma podręcznika, jak produkować liście palmy, więc wszystko musieliśmy zrobić od początku - opowiedział w rozmowie z PAP dr inż. Kozera, który wspólnie z kolegami i koleżankami podjął się zadania zleconego przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Jak dodał, nie można było po prostu odtworzyć poprzedniej palmy. Dokumentacja wcześniejszej wersji była mocno niejasna i niekompletna, na dodatek stan faktyczny niezupełnie się z nią zgadzał - tłumaczył.

Nad odnowieniem palmy pracowało łącznie dziesięć osób. Na zadanie poświęcono ponad 600 roboczogodzin.

Jak wyglądała renowacja?

Projektowanie drzewa zaczęło się od symulacji komputerowych na PW. Następnie dobrano materiały, z których powstały liście. Te, które powiewają teraz nad rondem de Gaulle'a, są stworzone z prętów ze stali sprężynowej, osnowy poliuretanowej i wzmocnienia z tkanin szklanych. Kompozyty polimerowe, takie jak użyte w tym przypadku, są wykorzystywane m.in. w budownictwie, przemyśle lotniczym, samochodowym i zbrojeniowym.

Pracownicy PW przygotowali na różnych etapach produkcji ok. 20 próbnych liści. Ich produkcja odbywała się we współpracy z autorką warszawskiej palmy.

Pierwotny projekt był wielokrotnie modyfikowany. Żeby uzyskać odpowiedni efekt oraz wytrzymałość, kilka razy modyfikowano m.in. pręty stalowe, które pełnią rolę łodyg utrzymujących liście.

Dobieraliśmy długość i średnicę prętów skręcanych z czterech elementów. Materiał musiał być odpowiednio sztywny i wytrzymały, żeby się nie połamał, kiedy liście będą się uginać miliony razy w ciągu kolejnych lat, i żeby był odporny na warunki atmosferyczne. Ale miał być jednocześnie elastyczny, żeby uzyskać efekt "zwisu", czyli jak najbliższe naturalnemu kołysanie się na wietrze - podkreślił rozmówca PAP.

Zaczęliśmy od koloru. Mieszaliśmy kolorowe pigmenty w różnych proporcjach. Przedstawiliśmy pani Rajkowskiej paletę 10 różnych odcieni zieleni - od turkusu po prawie brązowy oliwkowy - wspomina dr inż. Kozera.

Dopytywany, jaki kolor w końcu wybrano, badacz odpowiedział z uśmiechem: "No jak to jaki, zielony".

Ekspert poinformował, że w firmie Lubas powstawało po 15-16 liści dziennie. Każdy waży ok. 15 kg i ma od 3 do 3,5 metra długości - opisał dr inż. Kozera.

W sumie wyprodukowano 74 wielowarstwowe liście nieco różniące się wyglądem i wielkością - w zależności od tego, w której części korony drzewa miały być zamocowane. Nowe elementy palmy zostały przykręcone do czaszy, która wieńczy pień o wysokości ok. 15 m.

Dom dla żywych stworzeń i pamiątka na lata

Matka natura miliony lat spędziła na opracowaniu liści palmy, my mieliśmy tylko kilka tygodni. To, co możemy teraz oglądać w centrum Warszawy, to połączenie projektu artystycznego i próba odwzorowania prawdziwej rośliny - podkreślił badacz.

Czym różni się nowa palma od tej sprzed remontu?

Właściwie wszystkim. Inne są kolory, proporcje i geometria liści, inna technika wykonania i materiały. Teraz geometria liści jest bardziej filigranowa, bardziej naturalnie się też poruszają - wyjaśnił warszawski naukowiec.

Palma jest narażona na wiele szkodliwych czynników: deszcz, światło słoneczne, śnieg, zanieczyszczenia, a zwłaszcza wiatr, nieustannie wiejący na rondzie de Gaulle’a. Mamy też do czynienia czynnikami biologicznymi: w czasie demontażu liści zdjęliśmy z palmy gniazdo, które uwiła sobie sroka. Ostatnio znowu zobaczyłem srokę bujającą się na liściu, więc pewnie wkrótce będzie tam kolejne gniazdo - stwierdził Kozera.

Naukowiec podkreślił, że na co dzień pracownicy Wydziału Inżynierii Materiałowej współpracują z przemysłem i opracowują nowe materiały, ale tego zlecenia z pewnością nigdy nie zapomną.

To była super przygoda i cenne doświadczenie. Teraz wszyscy w zespole czujemy się z tą palmą na zawsze związani. Ilekroć słyszę zapowiedź, że mocno powieje lub będzie padał śnieg, to myślę o tej naszej bidulce - podsumował Rafał Kozera.