Na pogorzelisku w Przylepie wciąż pracują strażacy. Rzecznik lubuskiej PSP uspokaja: "nie zanotowano odnowienia pożaru" - przekazał kpt. Arkadiusz Kaniak. Akcja w hali, gdzie składowano niebezpieczne substancje trwa już od soboty.

Kilkunastu strażaków wciąż prowadzi działania na pogorzelisku w Przylepie, ale są to już czynności prewencyjne - przekazał rzecznik lubuskiej PSP st kpt. Arkadiusz Kaniak. Równocześnie policja zabezpiecza spalone ruiny.

Jak twierdzi Kaniak dozór po tak wielkim pożarze to standardowa procedura: Musimy zostawić pewną ilość sił i środków na dozór, na sprawdzenie samego pożarzyska czy przypadkiem nie dochodzi do odnowień pożaru - tłumaczy rzecznik, ale zaznacza, że do odnowienia nie doszło.

Mimo wszystko strażacy muszą pozostać na miejscu, by w razie czego szybko zareagować, schładzając miejsce pogorzeliska. Zdaniem Arkadiusza Kaniaka działania w tym miejscu powinny zakończyć się dzisiaj.

Nad pogorzeliskiem wciąż unosi się duszący, gryzący zapach spalonych odpadów. Policja kontroluje, by osoby nieuprawnione nie weszły na teren spalonej hali. Zdaniem rzecznika PSP dym unoszący się w powietrzu nie stanowi zagrożenia.

Wielokrotnie badaliśmy to podczas działań i również teraz regularnie sprawdzamy jakość powietrza. Mamy to tego odpowiedni sprzęt, mamy fachowców, w Zielonej Górze działa specjalistyczna grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego, fachowcy z odpowiednim sprzętem. Natomiast ten zapach, który czujemy, to jest zapach po prostu po pożarowy - tłumaczy strażak.

Strażacy z pożarem hali w Przylepie, w której składowane były niebezpieczne substancje walczyli od soboty. W akcji brało udział ok. 200 strażaków. 

Wiejska gmina Przylep została połączona z Zielona Górą w 2015 roku. Razem z terenami miasto przejęło składowisko odpadów. Choć NSA nakazał usunięcie odpadów, to miasto tego nie zrobiło - samorządowcy tłumaczyli, że nie mają na to pieniędzy.