Potok Ruczaj przy skrzyżowaniu ulic Domowej i Skotnickiej w Krakowie zmienił barwę na szafirowy - zaalarmowali nas mieszkańcy. Zawiadomiono policję, straż pożarną i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Wstępnie ustalono, że sprawca mył beczki kupione w drukarni. Wg przedstawiciela firmy, beczki nie zostały sprzedane, a "opuściły zakład nielegalnie".

Informację o nietypowym kolorze potoku Ruczaj w Krakowie otrzymaliśmy od okolicznych mieszkańców.

Przejeżdżając autem w rejonie potoku, od razu rzucił mi się w oczy jego szafirowy kolor. Zaniepokoiło mnie to, bo w żaden sposób nie przypominało to naturalnego koloru wody - przyznaje Piotrek, wędkarz i aktywista. Jak dodaje, woda była normalnej konsystencji, natomiast wyglądała jakby wlano w nią atrament, kolor niebiesko-fioletowy daleko odbiegający od normy. Mieszkaniec przyznaje, że nie było widać dna potoku.

Wypływało to spod przejazdu między drogą na ul. Skotnickiej a ul. Domową, i ciągnęło się w dół. Najprawdopodobniej zostało to spuszczone do kanalizacji i trafiło do potoku - przyznaje Paweł Chodkiewicz, aktywista, strażnik rzek WWF i członek polskiego związku wędkarskiego, w rozmowie z dziennikarzem RMF MAXX Przemysławem Błaszczykiem.

Badanie próbki wody

Na miejsce zostały wezwane służby, które potwierdziły ustalenia mieszkańców. Jak powiedział st. kpt. Bartłomiej Rosiek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, interweniował zastęp rozpoznania chemicznego z JRG6 w Krakowie i pobrano próbkę wody do badań.

W próbce zbadano odczyn pH, który wynosił 7 - oznacza to, że był on obojętny. Strażacy wykryli również substancje takie, jak tytanek neodymu i chlorek skandu (neodyminium titanate scamdinium chloride hydrate).

Przesłuchanie na komisariacie

Policjanci, którzy również pojawili się na miejscu, ustalili, że substancja wydobywała się z odpływu kanalizacyjnego jednej z posesji. Tam policjanci wylegitymowali właściciela.

Oświadczył on, że w tym dniu zakupił kilka beczek, które były zanieczyszczone i czyścił je, a następnie wylał te odpady do kratki ściekowej - przyznaje podkom. Piotr Szpiech z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.

Na miejsce przyjechali technicy, pobrano próbkę i skierowano do dalszych badań. Mężczyzna dostał wezwanie na przesłuchanie na komisariacie nr 5 w Krakowie.

Wyjaśnienia drukarni

Według ustaleń Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie, na posesji znajdowało się 9 pojemników z tworzywa sztucznego o pojemności 200 litrów każdy.

Sprawca tego zdarzenia zeznał, że zakupił beczki celem magazynowania wody deszczowej - przyznaje Magdalena Gala z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Po ich zakupie postanowił je wypłukać, a wodę wylał do kratki kanalizacyjnej. Beczki według ustaleń służb zostały zakupione w drukarni Pfluger Koperty. Obecnie inspektorzy kontrolują tę firmę.

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska sprawdza teraz, dlaczego beczki trafiły do nieuprawnionego odbiorcy. Czy inspektorzy przy okazji sprawdzą też skład chemiczny tej substancji? Będziemy sprawdzać i weryfikować, czy rzeczywiście znajdował się tam barwnik fleksograficzny, ponieważ na etykiecie tych beczek znajdował się napis "Towar Bezpieczny" - wyjaśnia Gala.

Prof. Mariusz Czop z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH w Krakowie tłumaczy jednak, że w przypadku skażenia środowiska wodnego nie wolno opierać się na napisach na beczce. Trzeba dokładnie przeanalizować kartę charakterystyki produktu, który zanieczyścił środowisko i ewentualnie wykonać badania sprawdzające - wyjaśnia.

Wyjaśnienia drukarni

Dziennikarz RMF MAXX skontaktował się z firmą, z której pochodziły beczki. Zapytał o skład chemiczny barwników i o to, jakie substancje zawierają? Według Krzysztofa Pazdyka przedstawiciela Pfluger Koperty, jest to farba wodna niezawierająca niebezpiecznych składników chemicznych. Występują tam natomiast dwa składniki: CIT/MIT (3:1, CAS no 55965-84-9) oraz 1,2-benzoizotiazol-3(2H)-on, które mogą powodować wystąpienie reakcji alergicznej.

W jaki sposób beczki trafiły w ręce osoby, która zanieczyściła potok? Tego nie wiemy, w trakcie kontroli inspektorki nie podały nam nazwiska osoby podejrzewanej o zanieczyszczenie potoku. Wiemy, że beczki nielegalnie opuściły zakład i trafiły w ręce osoby niebędącej naszym pracownikiem, natomiast nie wiemy, co dalej się z nimi działo, wyjaśni to postępowanie prowadzone przez WIOŚ i Policję - wyjaśnia Krzysztof Pazdyk.

Karta charakterystyki barwnika. Analiza eksperta

Firma przekazała nam kartę charakterystyki tego barwnika, poprosiliśmy o jej analizę naszego eksperta.

W karcie wyraźnie zaznaczono, że według  Europejskiej Agencji Chemikaliów ECHA znajdują się tam dwie substancje toksyczne o bardzo skomplikowanych nazwach. One nie tylko są szkodliwe dla człowieka; mogą powodować jego zatrucie, podrażnienia skóry, oczu, jak również odczyny alergiczne. Najbardziej istotne jest to, że są niezwykle szkodliwe dla środowiska wodnego, dla wszelkich organizmów wodnych i nie tylko w krótkotrwałym kontakcie, ale mają długotrwały bardzo silnie toksycznie efekt - powiedział prof. Mariusz Czop.

Naukowiec dodaje, że nie wolno bagatelizować takich przypadków wylania, czy nawet spłukania takiego barwnika.

W trybie dostępu do informacji publicznej dziennikarz RMF MAXX wystąpił do służb m.in. Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o udostępnienie pełnych wyników badań składu fizyko-chemicznego wody z Potoku Ruczaj, składu chemicznego przebadanego barwnika oraz pełnego protokołu z interwencji i kontroli w drukarni.

Wrócimy do tego tematu.

Opracowanie: