W przerwach między odświeżaniem informacji na temat wyników wczorajszych wyborów jako obserwator polityki poświęcam dzisiejszy dzień rozważaniu wydarzeń przedwczorajszych i - ze względu na spodziewane jutro ogłoszenie oficjalnych wyników - pojutrzejszych. Obraz przeszłości się dziś klaruje, przyszłość pozostaje mglista.

Błędy PiS, spryt opozycji

Z sondaży exit poll po wczorajszych wyborach wynika, że rządzący dziś PiS stracił szanse na samodzielne sprawowanie władzy. Niewielkie ma też widoki na współrządzenie z kimś - dlaczego tak się stało?

W dużym stopniu przez błąd niedocenienia przeciwników. Prawo i Sprawiedliwość zdecydowaną większość kampanii poświęciło zwalczaniu Koalicji Obywatelskiej i jej lidera, niemal zupełnie odpuszczając przy tym ataki na działające na skrzydłach głównego oponenta Lewicę i Trzecią Drogę. Zabieganie o wyborców lewicy ze strony Zjednoczonej Prawicy nie dałoby zapewne wielkich efektów, próby odstręczania od niej okazały się raczej przeciwskuteczne - zapewne w sztabie PiS uznano więc, że nie warto na tę walkę poświęcać sił i zasobów. Inaczej ma się jednak sytuacja na froncie z Trzecią Drogą, na którym PiS popełnił poważny błąd. 

Niedoceniona 3D

Tworzące Trzecią Drogę PSL i Polska 2050 długo nie były pewne, czy przeskoczą 8-procentowy próg wyborczy - i to pomogło uśpić czujność PiS-u.

W cieniu atakowanej PO koalicja ugrupowań Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni pracowicie gromadziła jednak głosy. Z jednej strony wykorzystywała terenowe struktury ludowców, z drugiej - nieopatrzone jeszcze twarze i entuzjazm wchodzących do polityki debiutantów Szymona Hołowni. 

PiS zafiksowany na Tusku

Zręcznie też Trzecia Droga do jedynej debaty przedwyborczej wystawiła akurat młodego i wygadanego Hołownię, któremu Mateusz Morawiecki nie miał jak wypominać działań podczas sprawowania władzy, bo takich działań debiutanta po prostu nie było.

Zajęci rytualnym mnożeniem ataków na Donalda Tuska sztabowcy PiS dopiero kilka dni temu odkryli, że zagrożeniem jest dla nich nie sama Platforma, a jej siły połączone z siłami Lewicy i właśnie Trzeciej Drogi. Wtedy jednak na odwrócenie trendu było już za późno.

Ostatecznie więc PiS zapewne utraci władzę przez własny błąd w kampanii.

Fiasko referendum

Kolejnym błędem rządzących okazało się forsowanie referendum. Pomysł nie tylko okazał się kampanijnym niewypałem, sprawnie rozbrojonym przez wszystkich poza autorami i entuzjastami. Stał się także probierzem ograniczonej skuteczności kampanii PiS; tylko jego sztabowcom zależało na frekwencji i wyborcy odmawiając w nim na wielką skalę udziału pokazali, że pomysł był chybiony. 

Przyszłość jest odległa

Teraz rozwojem sytuacji rządzi prezydent; według konstytucji to on zwołuje pierwsze posiedzenie nowego Sejmu, a na nim premier musi złożyć dymisję rządu. Musi to zrobić w ciągu miesiąca od podania oficjalnych wyników wyborów - 4 lata temu tak właśnie zrobił.

Na desygnowanie nowego premiera będzie miał od tego dnia kolejne dwa tygodnie, a premier - kolejne dwa na przedstawienie rządu.

Głosowanie nad wotum zaufania dla jego rządu może więc nastąpić nawet dopiero w połowie grudnia - taki będzie rozwój wydarzeń, jeśli prezydent powierzy tworzenie rządu partii, która zdobyła najwięcej głosów - Prawu i Sprawiedliwości. 

Kto na premiera

Powierzenie misji stworzenia rządu partii, która zdobyła najwięcej mandatów w Sejmie, to jednak tylko zwyczaj, ale nie obowiązek. Prezydenta formalnie nic w tej sprawie nie wiąże - dowodem jest np. desygnowanie Jana Olszewskiego, który reprezentował PC - czwarte w kolejności zdobytych głosów ugrupowanie, które w '91 weszło do Sejmu.  

Rząd KO-3D-Lewicy?

Prezydent tworzenie rządu może też powierzyć temu, kto ma największe szanse na sukces.

Dziś byłaby to koalicja PO, Lewicy i Trzeciej Drogi, z tym więc raczej Andrzej Duda nie będzie się śpieszyć. Z pewnością nie będą go do tego namawiać koledzy z jego obozu politycznego, a to, co i tak wydaje się nieuchronne i nieprzyjemne - z pewnością woleliby odłożyć.

Zwłaszcza że jeśli PiS nie stworzyłby rządu opozycja i tak pewnie zrobi to w kolejnym kroku jego powoływania. Jeżeli bowiem rząd PiS nie zdobędzie w grudniu wotum zaufania, inicjatywa tworzenia gabinetu przejdzie na Sejm.

To jednak może nastąpić dopiero w przyszłym roku i też zabierze pewnie kilka tygodni.

Opracowanie: