Sam przyjazd Zełenskiego do Waszyngtonu był aktem odwagi - opuścił kraj, który znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Niemniej opłacało się. Ukraiński prezydent dostał to, czego oczekiwał i zrobił imponujące wrażenie. Jak zaznaczają komentatorzy, Zełenski często zwracał się bezpośrednio do Amerykanów - poniekąd pomijając Kongres i Biały Dom - prosząc o dalszą pomoc. Zbliżył w ten sposób oba narody - ukraiński i amerykański. Jego doświadczanie medialne i osobisty urok odegrały w tej wizycie niebagatelną rolę.

Brytyjscy obserwatorzy z uznaniem przyjęli przemówienie Zełenskiego wygłoszone dla obu izb amerykańskiego Kongresu. Było wyważone między nieprzejednaniem wobec Rosji, wdzięcznością dla Stanów Zjednoczonych i prośbą o więcej. Obliczono nawet, że amerykańscy politycy aż 18 razy wyrażali uznanie dla ukraińskiego prezydenta w owacjach na stojąco.  

Wołodymyr i Winston

Zełenski porównywany jest na Wyspach do legendarnego byłego premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, który w grudniu 1941 roku, w czasie II wojny światowej, przyleciał do Waszyngtonu i wygłosił ogniste przemówienie w Kongresie. On również zrobił to przed świętami Bożego Narodzenia.

Ukraiński prezydent wielokrotnie nawiązywał do horroru jaki zgotowały Europie nazistowskie Niemcy. Sprytnie zaapelował do sumienia Amerykanów, przypominając im zaangażowanie ich kraju w walce z nazizmem i rolę jaką odegrali w historii. Teraz stanęli wobec podobnego wyzwania.

Jak zaznaczają brytyjscy komentatorzy, Zełenski nie pojawił się w Waszyngtonie na kolanach. W charakterystycznym dla siebie ubraniu, w którym zaledwie kilkanaście godzin po wizycie na froncie w Bachmucie, wyglądał jak przywódca bohaterskiego kraju, który walczy za swoją i cudzą wolność.  

Konieczna jedność

Amerykański Kongres w chwili obecnej jest bardziej podzielony w sprawie Ukrainy niż na początku rosyjskiej inwazji. Media na Wyspach odnotowały, że niektórzy republikańscy senatorowie opuścili salę, na której wystąpił Zełeński przed końcem jego przemówienia. Scalenie amerykańskiej sceny politycznej jest pilnym zadaniem dla prezydenta Joe Bidena.

Zełenski zrobił co mógł -  jest opoką w swoim kraju, do Stanów Zjednoczonych przybył, by podziękować i prosić o dalszą pomoc, ale też po to, by uświadomić Amerykanom grozę toczącej się wojny i ostrzec przed jej śmiercionośnym potencjałem. Ukraiński prezydent nie prosił w Waszyngtonie o jałmużnę.

Pomoc militarna dla Ukrainy jest inwestycją dla całego świata w bezpieczną przyszłość - to ważny cytat z jego przemówienia. Jak zaznaczają brytyjscy komentatorzy, z takimi warunkami transakcji się nie dyskutuje.