Takiego uderzenia na terytorium Rosji jeszcze nie było i może lepiej, by już nigdy się nie powtórzyło. Ukraińcy kilka dni temu za pomocą dronów zaatakowali i znacząco uszkodzili strategiczną stację radarową wczesnego ostrzegania w południowo-zachodniej części kraju. Słowo "strategiczną" jest tutaj kluczowe, bowiem radar - wpisujący się w sieć wczesnego ostrzegania - jest częścią szerszego systemu odstraszania jądrowego Moskwy. Atak mógłby zatem spełnić określone publicznie przez Kreml warunki działań mogących wywołać nuklearny atak odwetowy.

O ukraińskim ataku na stację radarową dalekiego zasięgu, która znajduje się w mieście Armawir na terenie rosyjskiego Kraju Krasnodarskiego, szeroko pisze portal The War Zone (TWZ), zajmujący się zagadnieniami z zakresu obronności.

Serwis podał, powołując się na zdjęcia satelitarne z 23 maja, że uszkodzona została stacja radarowa dalekiego zasięgu Woroneż-DM. To działające w ultrawysokiej częstotliwości radary horyzontalne, które wchodzą w skład rosyjskiego systemu wczesnego ostrzegania przed pociskami balistycznymi mogącymi przenosić głowice jądrowe.

Zdjęcia z kosmosu to jedno, ale w mediach społecznościowych pojawiły się ujęcia, na których widać poważnie uszkodzone oba obiekty, w których mieszczą się radary. TWZ podkreśla, że stacje radarowe są na ogół bardzo czułymi i delikatnymi systemami, stąd nawet niewielkie szkody mogą unieruchomić je na długi czas.

Wydaje się, że Ukraińcy przeprowadzili atak za pomocą bezzałogowców między 22 a 23 maja. Co ciekawe, w tej sprawie próżno szukać komunikatu zarówno strony ukraińskiej, jak i rosyjskiej. Jakby nie było tematu. A przecież w przeszłości Ukraińcy niejednokrotnie atakowali już tereny po drugiej stronie Morza Azowskiego, o czym informował i Kijów, i Moskwa.

Jak podaje TWZ, Ukraińcy mogli obrać za cel stację radarową ze względu na obawy, iż obiekt ten jest w stanie wykryć pociski dalekiego zasięgu ATACMS, które zostały dostarczone Ukrainie przez Stany Zjednoczone. Siły Kijowa w ostatnich tygodniach z powodzeniem użyli tych rakiet przeciwko rosyjskim lotniskom wojskowym, stanowiskom obrony powietrznej i innym kluczowym celom.

Według anonimowych ekspertów, na których powołuje się The War Zone, w przypadku stacji radarowej Woroneż-DM w Armawirze główny nacisk kładziony jest na monitorowanie kierunku południowo-zachodniego. Dla przykładu - w 2013 roku rosyjskie władze informowały, że radar zarejestrował wystrzelenie pocisku balistycznego z Libii do Morza Śródziemnego.

TWZ pisze, że choć Woroneż-DM obejmuje swoim zasięgiem Krym, to przede wszystkim jest przeznaczony do wykrywania pocisków wystrzeliwanych ze znacznie większej odległości.

Konsekwencje ataku mogą być znaczące

Podsumowując, Ukraińcy zaatakowali cel, który:

  • w żaden sposób nie wspiera rosyjskich działań w Ukrainie,
  • służy do ostrzegania przed pociskami balistycznymi wystrzelonymi np. z Bliskiego Wschodu,
  • jest elementem potencjału strategicznego Federacji Rosyjskiej.

TWZ pisze, że uderzenie w Woroneż-DM ma szersze konsekwencje. Stacja radarowa stanowi kluczową część większej strategicznej sieci wczesnego ostrzegania, a jej utrata, nawet tymczasowa, może pogorszyć zdolność Rosji do wykrywania zagrożenia nuklearnego. Portal wskazuje również na kwestię, która budzi największy niepokój - atak mógłby spełnić określone publicznie w 2020 roku przez rosyjski rząd warunki działań mogących wywołać nuklearny atak odwetowy. Rosyjska sieć wczesnego ostrzegania stanowi bowiem część szerszego systemu odstraszania nuklearnego tego kraju.

Rosja - jak już pisaliśmy - na razie nie zareagowała. Czas pokaże, co zrobi w przyszłości, ale nie można wykluczyć, że z Kremla znów szerokim strumieniem popłyną groźby użycia broni jądrowej. Ukraiński atak może mieć również inną konsekwencję - może posłużyć krajom Zachodu, np. Amerykanom, jako argument za ryzykiem niepotrzebnej eskalacji i nieprzewidywalności Ukrainy. To z kolei może wesprzeć argumentację dotyczącą ograniczeń nakładanych na użycie amerykańskiego uzbrojenia wobec celów na terenie Rosji.

Nie jest jasne, czy atak jest zapowiedzią szerszej kampanii sił Kijowa, której celem mogą być strategiczne obiekty wojskowe z ograniczonym zaangażowaniem w trwającą w Ukrainie wojnę. "W każdym razie atak na Armawir będzie miał znaczące konsekwencje i może wskazywać, że wojna w Ukrainie przybiera nową, niepokojącą formę" - konkluduje The War Zone.