Rosyjska armia próbowała przeprowadzić jeden z największych ataków pancernych od początku trwającej już ponad dwa lata inwazji - pisze "Forbes". Siły okupanta poniosły jednak druzgocącą klęskę - straciły 20 z 48 pojazdów bojowych.

"Forbes" pisze, że rosyjska armia chciała się przebić w sobotę przez ukraińskie pozycje w rejonie Awdijiwki w obwodzie donieckim za pomocą 36 czołgów i 12 bojowych wozów piechoty. Do bitwy doszło na drodze łączącej okupowaną przez Rosjan miejscowość Toneńke z kontrolowaną przez Ukraińców Umańske.

Ukraińska 25 Samodzielna Brygada Powietrznodesantowa zauważyła duży konwój pojazdów opancerzonych 90. Gwardyjskiej Dywizji Pancernej i zaatakowała go. W efekcie siły podległe Moskwie straciły 12 czołgów i 8 bojowych wozów piechoty, czyli 20 z 48 maszyn.

"Czasami zdumiewająca jest ilość głupiego, bezmyślnego mięsa, które umiera z powodu ambicji małego (człowieka)" - napisała na Telegramie ukraińska jednostka, która udostępniła zdjęcia z pola bitwy. "Czyste szaleństwo" - dodał na X (dawniej Twitter) "Kriegsforscher", operator drona z 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej.

Rosyjski korespondent wojskowy Jurij Kotenok również poinformował na swoim kanale na Telegramie, że Rosjanie ponieśli ogromne straty w pobliżu miejscowości Toneńke. Obwinił za to "niezbyt kompetentne dowództwo", które nie dba o to, jakim kosztem zostanie osiągnięty wynik.

"To katastrofa, gdy główną motywacją jest marzenie o zostaniu generałem, a wszystko inne, łącznie z ratowaniem ludzi, schodzi na dalszy plan" - napisał.

Ukraińcy dostosowali taktykę do obecnych realiów

Forbes podkreśla, że to, co się wydarzyło w sobotę, może wskazywać na dwie rzeczy. Po pierwsze - Rosjanie, którzy kilka tygodni temu stracili setki sztuk sprzętu w walkach o Awdijiwkę i do ataków na zachód od tej miejscowości wysyłały głównie piechotę, wznowili użycie pojazdów opancerzonych na tym kierunku.

Jednocześnie fakt, że Siły Zbrojne Ukrainy były w stanie rozbić tak dużą kolumnę wozów opancerzonych, może wskazywać na inny trend - Kijów nadal jest zdolny do organizowana sprawnej obrony i to pomimo braku amunicji. Te braki starają się uzupełniać koordynowanym użyciem różnych środków rażenia, takich jak drony, artyleria i pociski kierowane.

"Forbes" zauważył, że przykręcenie przez Zachód kurka z pomocą wojskową sprawiło, iż Ukraińcy rozszerzyli produkcję dronów, dzięki czemu mogą używać mniejszej liczby pocisków artyleryjskich i koordynować swoje działania z dronami. To zresztą bezzałogowce często dobijają sprzęt wroga po głównych walkach.

Zdaniem amerykańskiego dziennika, taka taktyka "nadal będzie kształtować" pole bitwy i to nawet wtedy, kiedy na Ukrainie pojawią się kolejne dostawy amunicji.

"W nadchodzących tygodniach i miesiącach Ukraińcy nadal będą bronić się przed rosyjskimi grupami szturmowymi, przede wszystkim koordynując swoją artylerię i drony. Ale teraz artylerii może być więcej niż w ostatnich miesiącach" - czytamy w artykule.