Lubi czołgi, filmy wojenne i chce bronić ojczyzny - 37-letni nauczyciel z rosyjskiego Jakucka uważa, że walka w Ukrainie to jego obowiązek. Nie przeszkadza mu fakt, że ma wadę wzroku wynoszącą minus 19 dioptrii i wachlarz chorób przewlekłych. Został zakwalifikowany i obecnie odbywa ćwiczenia przed wyjazdem na ukraiński front.

Historię 37-letniego nauczyciela z położonego w północno-wschodniej części rosyjskiej Syberii Jakucka przytoczył portal sakhaday.ru.

Lubię czołgi, filmy wojenne, pójdę bronić ojczyzny - to mój obowiązek - powiedział rodzinie ochotnik, który ma wadę wzroku wynoszącą minus 19 dioptrii, jaskrę, cierpi na nadciśnienie i ma kilka innych schorzeń. Zgłosił się do armii mimo sprzeciwu żony i matki.

Armia przyjęła mężczyznę, nie bacząc na fakt, że nie widzi nawet zarysów przedmiotów i osób znajdujących się dalej niż 10 cm przed jego oczyma, a porusza się po omacku. Portal twierdzi, że przyjęcie takiej osoby do służby w wojsku narusza wydane w sierpniu br. rozporządzenie rosyjskiego ministra obrony dotyczące chorób, które uniemożliwiają służbę w armii w czasie mobilizacji, stanu wojennego i wojny.

Entuzjazmu 37-latka wobec służby ojczyźnie nie podzielają jego matka i żona, z którą ma troje dzieci, z których jedno jest niepełnosprawne.

Człowiek, który nie widzi łyżki na stole, skazany jest na wojnie na śmierć - powiedziała dziennikarzom portalu Liana, żona ochotnika, która osobiście pofatygowała się do wojskowej komendy uzupełnień i prokuratury wojskowej, by organy te cofnęły swoją decyzję dotyczącą zakwalifikowania jej męża do armii. Spotkała się także z rzecznikiem praw obywatelskich, lecz jak dotąd jej działania nie przyniosły skutku.

Jak mogli go przyjąć z takim stanem zdrowia? Grozi mu śmierć w ciągu pierwszych kilku dni. Nie mogę pozwolić na śmierć człowieka, którego kocham. Mówi, że będzie pracował w centrali lub jako korespondent, ale ja w to nie wierzę. Nawet jeśli zasiądzie w kwaterze głównej, nie gwarantuje mu to bezpieczeństwa - powiedziała Liana.

Obecnie rekrut-ochotnik odbywa ćwiczenia w Jakucku. Podobno siedzi w sztabie i coś pisze, nie wolno mu strzelać. Jest jedynym żywicielem rodziny, boję się, że osieroci moje wnuki, a moja córka zostanie wdową. To egoizm, z nikim tego nie skonsultował - powiedziała teściowa mężczyzny.

Mamy nadzieję, że zostanie usunięty z armii ze względów zdrowotnych - dodała.