Nie ma tam święconki ani też wielkanocnego śniadania z sałatką jarzynową w tle. Świętowanie zaczyna się za to na tydzień przed niedzielą Zmartwychwstania Pańskiego. Tak wygląda Wielkanoc w większości miast i miasteczek Hiszpanii. To świętowanie to wielobarwne pochody na półwyspie Iberyjskim. Tę tradycję kultywują całe pokolenia Hiszpanów. Wielkie wrażenie ten kultywowany od pokoleń obyczaj robi też na tych, którzy widzą go po raz pierwszy. Dokładnie tak było w przypadku trzech Polek: Joli, Sabiny i Izy, które zakochały się w Andaluzji i zamieszkały w niej na stałe.

W Wielki Piątek, czyli dzień w którym według Biblii ukrzyżowano Chrystusa, wielobarwne procesje w ramach Semana Santa mają szczególny wymiar. Postacie niesione na specjalnych platformach przedstawiają sceny Pasji Chrystusa i płaczącą Matkę Boską. Tego dnia wielu głęboko wierzących Hiszpanów odwiedza też kościoły, by oczekiwanie na Niedzielę Zmartwychwstania spędzić na modlitwie.

W Wielkanoc pamiętamy o polskich tradycjach

Choć jak słyszę od mieszkających na południu Hiszpanii Polaków - tęsknota za rodzinnym domem i rodzimymi tradycjami czasem daje o sobie znać - wynagradza ją niepowtarzalny klimat i zupełnie inny sposób przeżywania Świąt Wielkiej Nocy.

W przypadku pani Joli, która pod Malagą mieszka już kilkanaście lat - bliscy są pod ręką. Zaraz po tym, jak wyjechała do Cartamy z mężem, przeprowadził się do nich syn wraz z żoną. Dziadkowie od czasu do czasu zajmują się więc wnukami, które urodziły się już w Hiszpanii. 

Teraz w Wielkanoc oczywiście, że przypominamy im o polskich tradycjach. Na stole musi być żurek, biała kiełbasa, oczywiście w miarę możliwości, bo nie wszystko jesteśmy w stanie tu kupić. Nie ma jednak jakichś wielkich przygotowań jak w Polsce. Jest więcej luzu. Idziemy na plażę, odpoczywamy, a potem wybieramy się na jakiś obiad do restauracji - mówi w rozmowie z RMF FM pani Jola, która po blisko 30 latach pracy w pogotowiu ratunkowym w Polsce, postanowiła przenieść się do Andaluzji.

Jej synowa Sabina mówi, że do Andaluzji wyjechała z miłości. Mój obecny mąż oznajmił mi, że wyjeżdża do Hiszpanii, ja oczywiście nie chciałam się rozstawać, więc podjęłam decyzję, że też wyjeżdżam i to było najlepsze, co mogłam wtedy zrobić. Jeśli chodzi o życie - tu jest zdecydowanie lepiej. Kiedy wyjeżdżałam miałam 25 lat, nie znałam języka, ale wszystkiego nauczyłam się na miejscu - mówi Sabina. Do Polski bym już nie wróciła, było mi ciężej z pracą, ciężej było się utrzymać. Na spokojnie się żyje i niczego nie brakuje - dodaje.

Panie tłumaczą, że największym szokiem dla nich było zdecydowanie wolniejsze tempo życia Andaluzyjczyków. Z pośpiechu w sklepie, przy powrocie z pracy, musiały przestawić się na tryb, w którym ludzie np. w kolejkach do kasy długo ze sobą rozmawiają, nie mają kłopotów z tym, by dzielić się swoimi historiami. Innymi słowy - mają w sobie legendarny andaluzyjski luz.

Poznała go też Iza, która jako młoda dziewczyna wyjechała na południe Hiszpanii do pracy w cyrku. Taki rodzaj artystycznego zajęcia ułatwiał jeszcze przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej legalizację pobytu. To był dla nas świetny czas. Podróżowaliśmy z miasta do miasta - mówi i wyjaśnia, że nie żałuje swojej decyzji.

Torrijas przekąska podawana tradycyjnie w Wielkim Tygodniu

Jeśli chodzi o Wielkanoc, u mnie jest to świętowanie mieszane. Nie zrezygnowałam z tradycji, za którymi też tęsknię. Na naszym wielkanocnym stole są oczywiście potrawy typowo hiszpańskie, które bardzo lubimy, ale też polskie dania. Nie rezygnuję więc z jednych tradycji, a drugie przyjmuje - tłumaczy Iza.

Jednym z hiszpańskich specjałów, którego nie może zabraknąć na wielkanocnym stole są torrijas, czyli maczane w mleku pieczywo, smażone na patelni, serwowane z miodem. Hiszpanie przygotowują je w domach, ale w czasie Semana Santa czyli Świętego Tygodnia - można je kupić także w cukierniach. Gotowe torrijas podaje się z wybranymi dodatkami: cynamonem, słodkim syropem, miodem.

Obecnie populacja naszych rodaków w Hiszpanii wynosi około 51 tys. Głównym ośrodkiem Polonii na półwyspie Iberyjskim jest Madryt, ale coraz więcej osób znad Wisły decyduje się na zakup nieruchomości i przeprowadzkę na południe Europy. Jednym z głównych kierunków tej migracji jest właśnie Andaluzja. 

Według oficjalnych danych hiszpańskiej administracji, tylko w 2021 r. nasi rodacy kupili w tym kraju blisko 1200 nieruchomości. Około 30 proc. nabywców na stałe przeprowadziło się do swoich nowych domów.