W Pentagonie trwa narada amerykańskich dowódców w sprawie operacji "Świt Odysei". Dowodzący akcją chcą podsumować dotychczasowe wyniki przeprowadzonej interwencji militarnej oraz przeanalizować dane, jakie dostarczają samoloty zwiadowcze, które cały czas latają nad Libią.

Amerykańscy dowódcy są zadowoleni z przebiegu operacji. Lokalne media, które cytują wysokich urzędników Pentagonu twierdzą, że udało się ustanowić strefę zakazu lotów nad Libią. Admirał Mike Mullen, szef kolegium połączonych sztabów Armii Stanów Zjednoczonych ogłosił, że ataki osłabiły wojska Kadafiego i powstrzymały walki w Bengazi.

Mimo iż wierna dyktatorowi telewizja państwowa mówi o ofiarach cywilnych, to siły koalicji nie potwierdziły tych doniesień. Nasze pociski spadły tylko na obiekty wojskowe - podkreśla Pentagon. Rzecznik Ministerstwa Obrony dodał, że po przeprowadzeniu akcji wszystkie maszyny biorące udział w operacji "Świt Odysei" bezpiecznie powróciły do baz.

Pentagon z niepokojem przyjął informacje o tym, że libijski rząd rozpoczął masowe wydawanie broni. Ponad milion cywilów ma zostać uzbrojonych. Przeciwko siłom koalicji mają stanąć też kobiety. To prowokacja - mówią amerykańscy dowódcy.

Wkrótce może dojść do ataku na kolejne składy amunicji libijskiej armii. Według wojskowych jakakolwiek broń, którą otrzymają cywile nie ma szans w starciu z amerykańskimi pociskami czy samolotami, które latają nad Libią. Nie jest to operacja lądowa, ale może to utrudnić proces stabilizacji po zakończeniu interwencji.

Wydawanie broni osobom nieprzeszkolonym w jej obsłudze może zakończyć się tragicznie. Może dojść do jeszcze większych walk między zwolennikami i przeciwnikami dyktatora.

Strona amerykańska podejrzewa, że Kadafii chce by uzbrojeni cywile byli w pobliżu strategicznych obiektów. Chce użyć ich jako żywej choć uzbrojonej tarczy.