Po raz pierwszy od lat, nie licząc początku pandemii, realny wzrost wynagrodzeń w Polsce spadł niemal do zera. Z nowych danych GUS wynika, że siła nabywcza pensji Polaków już niemal przestała rosnąć.

Przeciętne wynagrodzenie brutto w dużych firmach niefinansowych, bo tylko takie uwzględnia w rachunkach Główny Urząd Statystyczny, wyniosło w styczniu 6064,24 złotych brutto. Średnie wynagrodzenie jest o 9,5% wyższe niż rok temu, podaje GUS.

Wielu ekonomistów szacowało, że pensje rosną szybciej. Okazało się, że tempo wzrostu wynagrodzeń jest jednak niewiele większe od inflacji, która w styczniu sięgnęła 9,2%.

Dane podane przez GUS oznaczają zatem, że w wyścigu podwyżek cen i podwyżek płac, drożyzna już prawie dogoniła nasze pensje.

Do tej pory ceny się co prawda rozpędzały, ale wynagrodzenia rozpędzały się jeszcze szybciej. Teraz ten wzrost średniej pensji jest większy od wzrostu cen już tylko 0 0,3%, a to oznacza, że inflacja zjada niemal całość podwyżek wynagrodzeń. Takiej sytuacji nie było w Polsce od dekady, nie licząc początku pandemii.

Na dodatek statystyka dotyczy wynagrodzeń brutto. GUS nie podaje w jaki sposób nowe zasady zawarte w Polskim Ładzie wpływają na wysokość pensji, którą pracownicy dostają średnio na rękę.

To złe wieści dla rządzących. Premier nie może już powtarzać, że co prawda ceny szybko rosną, ale pensje jeszcze szybciej. Ludzie będą niezadowoleni, szczególnie że to tylko średnia, część pracowników dostaje ostatnio duże podwyżki pensji, ale - jak wynika z sondaży - większość zatrudnionych nie dostała w minionym roku żadnej podwyżki albo tylko symboliczne.


Opracowanie: