Do przestrzegania przepisów konstytucji w kwestiach bezstronności religijnej państwa wezwali w prezydenta, rząd i parlament w specjalnym apelu politycy SLD. Apel ma związek z toczącym się od kilku tygodni sporem o krzyż ustawiony przez harcerzy przed Pałacem Prezydenckim po katastrofie smoleńskiej.

My, obywatele Rzeczpospolitej, zbulwersowani ostatnimi wydarzeniami przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, które ujawniły słabość instytucji państwowych, apelujemy o przestrzeganie Konstytucji RP przyjętej w ogólnonarodowym referendum w 1997 r. - napisano w apelu.

Jak przypominają autorzy apelu, ustawa zasadnicza gwarantuje równe prawa zarówno osobom wierzącym, jak i niewierzącym. Przywołano przy tym art. 25 konstytucji, zgodnie z którym, władze publiczne w Polsce zachowują bezstronność w sprawie przekonań religijnych, a stosunki między państwem a kościołami są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności (...) To prawo nie jest przestrzegane. Ostrzegamy opinię publiczną przed skutkami milczenia w tej sprawie - podkreślono w apelu.

Doceniamy rolę Kościoła rzymskokatolickiego oraz innych związków wyznaniowych w dziejach naszej Ojczyzny. Polska jest jednak państwem świeckim. Dlatego domagamy się od prezydenta RP, rządu i parlamentu realizacji zapisów konstytucji oraz poszanowania prawa i porządku publicznego - apeluje SLD.

Na 10 sierpnia w Warszawie politycy SLD zaplanowali wiec m.in. w sprawie usunięcia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego. Tam zbierane mają być podpisy osób solidaryzujących się z autorami apelu.

Na wtorek Kancelaria Prezydenta w porozumieniu z kurią warszawską oraz ZHR i ZHP zaplanowała uroczyste przeniesienie stojącego od kwietnia przed prezydenckim pałacem krzyża do kościoła św. Anny. Uroczystość jednak odwołano, ponieważ uniemożliwili ją zgromadzeni przed Pałacem Namiestnikowskim zwolennicy pozostawienia krzyża. Doszło do przepychanek. Szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski tłumaczył, że sytuacja jest na tyle poważna, że nie powinno się narażać ani harcerzy, ani księży na to, co mogłoby jeszcze się wydarzyć podczas uroczystości.