Czterej rosyjscy żołnierze służby zasadniczej przyznali się do kradzieży kart i pieniędzy z konta członka polskiej delegacji, która zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem. Informację przekazał komitet śledczy przy prokuraturze Rosyjskiej Federacji. W tej sprawie toczy się również śledztwo.

Rosjanie po raz pierwszy oficjalnie przyznali, że doszło do ograbienia Andrzeja Przewoźnika przez żołnierzy ochraniających miejsce katastrofy. W komunikacie nie pada jednak nazwisko szefa Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

Rosyjscy śledczy ujawnili, że żołnierze usłyszeli zarzut "grupowej kradzieży po wcześniejszej zmowie " i przyznali się do winy - poinformował prokurator Władymir Markin. Trzech z podejrzanych było wcześniej karanych za kradzieże i posiadanie fałszywych pieniędzy. Podejrzani nie zostali aresztowani, ale objęci dozorem w jednostce.

Za przestępstwa te grozi grzywna do 200 tys. rubli, roboty przymusowe w wymiarze od 180 do 240 godzin lub roboty poprawcze od roku do 2 lat, albo też pozbawienie wolności do 5 lat. Jak pisze agencja ITAR-TASS, zwykle 40 proc. osób sądzonych z tego artykuły jest skazywanych na pozbawienie wolności.

Rosjanie utrzymują, że sami rozpoczęli dochodzenie, bez informacji z Polski. Miało się to stać w momencie, kiedy dowódca jednostki odkrył u żołnierzy zagraniczne karty bankowe. Potem sprawą zajęła się Federalna Służba Bezpieczeństwa. Rosyjski resort obrony wyraził też gotowość zwrotu skradzionych pieniędzy. Ma się to stać, gdy podejrzanym żołnierzom zostanie udowodniona wina.

Dzięki kartom w dniach 10-12 kwietnia dokonano 11 wypłat z konta Andrzeja Przewoźnika. Według informacji przekazanych agencji ITAR-TASS, z kont skradziono za pomocą kart około 2 tys. dolarów. Łączna suma skradzionych pieniędzy wyniosła 60 345 rubli. Jedną kartę bankomat połknął, a trzy - znaleziono i skonfiskowano od podejrzanych przy zatrzymaniu - poinformowało źródło w komitecie śledczym.