Rosjanie nie odpowiedzieli na oficjalne pismo 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego z prośbą o aktualizacje danych lotniska w Smoleńsku - ustalił dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski. Nie przydzielili też nawigatora naprowadzania, który odpowiadałby za rozmowy z wieżą kontroli lotów.

Polscy piloci polecieli w kwietniu do Smoleńska bez aktualnych danych tamtejszego lotniska wojskowego. Wykonywali loty zarówno z premierem Tuskiem - 7 kwietnia - jak i z prezydentem Kaczyńskim - 10 kwietnia - na podstawie informacji z 2009 roku. Stało się tak, mimo że piloci specpułku prosili o najnowsze dane lotniska.

Pytali m.in. o częstotliwość komunikacji z wieżą, schematy podejść do lądowania i odejścia na drugi krąg, a także szczegółowe mapy lotniska. Dowództwo 36. pułku wystąpiło o takie informację 18 marca razem z wnioskiem o wymagane zgody na przelot i lądowanie. Pismo, tzw. clarin, zawierał też prośbę o przydzielenia rosyjskiego nawigatora, czyli lidera naprowadzania, który wykonałby loty z załogą z Warszawy do Smoleńska i z powrotem.

Z Rosji przyszła tylko sucha zgoda na przelot i lądowanie. Ponieważ zbliżał się termin uroczystości w Katyniu, 31 marca w 36. pułku zapadła decyzja: rezygnujemy z nawigatora (to ostatnimi czasy było kłopotliwe dla Rosjan). Ponowiono za to prośbę o aktualne dane lotniska. Nie przyszły.

Zgoda na lot była, wzięliśmy więc dane z ostatniego lotu sprzed roku, zakładając, że nic się nie zmieniło - usłyszał nasz reporter od jednego z pilotów specpułku. A dla zobrazowania sytuacji dodał: Gdyby do pana chciał ktoś przyjechać do domu i pytał, czy ma chodzić w kapciach, a w odpowiedzi pada tylko: tak może mnie Pan odwiedzić...