36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego odpowiedzialny za wożenie VIP wysłał dokumenty z prośbą o nawigatora do ambasady RP w Moskwie i do polskiego MSZ - informuje "Rzeczpospolita". Wczoraj rosyjski ekspert wojskowy zarzucił polskiej stronie złamanie prawa, bo na pokładzie tupolewa nie było właśnie rosyjskiego nawigatora.

O wyznaczenie nawigatora naprowadzania (w lotniczym slangu - lidera) na lot 7 kwietnia z premierem Donaldem Tuskiem i 10 kwietnia z prezydentem Lechem Kaczyńskim pułk występował już 18 marca, czyli trzy tygodnie przed katastrofą.

Informacje gazety potwierdził ppłk Robert Kupracz, rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych. W tym samym piśmie (clarisie) lotnicy prosili o dane dotyczące lotniska w Smoleńsku.

Rosyjski nawigator nie poleciał ani z premierem, ani feralnego 10 kwietnia, gdy prezydencki tupolew roztrzaskał się pod Smoleńskiem. Strona rosyjska nie potwierdziła gotowości do zabezpieczenia lotów przez lidera - napisał Kupracz w odpowiedzi na pytania gazety.

Byli lotnicy 36. pułku powiedzieli "Rz", że dawniej latanie na Wschód z rosyjskim liderem było niemal regułą.