Część rodzin ofiar tragedii w Smoleńsku będzie domagać się uznania za dowód kwietniowych zeznań kontrolerów lotu z lotniska Siewiernyj - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Do końca tygodnia wniosek ich pełnomocników ma trafić do prokuratury wojskowej.

W piątek wojskowi śledczy ogłosili, że zgodzili się na prośbę Rosjan i zdecydowali, że zeznania nie będą traktowane jako dowody w śledztwie. Dowodami stały się za to protokoły zeznań kontrolerów później dosłane z Moskwy. Według prokuratorów, musieli oni uznać prośbę Rosjan, bo nakazują tak przepisy o międzynarodowej pomocy prawnej.

Według mecenasa Rafała Rogalskiego, do zeznań rosyjskich kontrolerów nie stosują się przepisy konwencji o pomocy prawnej. Zdaniem mecenasa, przesłuchania przeprowadzono, a Polacy je otrzymali tuż po katastrofie, jeszcze nie w oparciu o przepisy o prawnej pomocy.

Jak dodał Rogalski, polska decyzja o ich unieważnieniu w śledztwie szkodzi postępowaniu. Te zeznania mają bardzo dużą wartość dowodową - mówi prawnik. Zawierają one bardzo wiele sprzeczności wewnętrznych, jak również sprzeczności pomiędzy sobą, co właśnie obrazuje, że zeznania składano w ramach swobody wypowiedzi i bez ingerencji osób trzecich - dodaje.

Według Rogalskiego, protokoły otrzymane później, te które stały się dowodami, są już wygładzone, nie ma w nich żadnych sprzeczności, a wersje się pokrywają. Zeznania te traktuję jako matactwo i preparowanie dowodów - podkreśla mecenas.

Pełnomocnik obawia się też, że decyzja o unieważnieniu zeznań może być w śledztwie niebezpiecznym precedensem, a Rosjanie będą kwestionować ważność kolejnych dowodów.