W trakcie posiedzenia Sejmu pojawił się temat drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej, które pojawiły się w załącznikach do raportu podkomisji MON. Barbara Nowacka, która straciła w katastrofie matkę, zażądała przeprosin. Na to odpowiedział Antoni Macierewicz. Andrzej Rozenek nazwał wystąpienie szefa podkomisji „pseudoprzeprosinami”.

Zdjęcia zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej pojawiły się w załącznikach do raportu podkomisji Ministerstwa Obrony Narodowej ds. ponownego zbadania katastrofy. Strona podkomisji, na której został udostępniony dokument, została już zablokowana. MON poinformowało wczoraj, że sprawą drastycznych zdjęć zajmie się Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Temat został poruszony podczas dzisiejszego posiedzenia Sejmu.

Po minucie ciszy dla ofiar zbrodni katyńskiej z wnioskiem formalnym o przerwę w obradach wystąpiła Barbara Nowacka, która w katastrofie straciła matkę -  Izabelę Jarugę-Nowacką. Chciałam się zwrócić do wysokiej Izby, a w szczególności do rządzącej części o refleksję nad tym, co wydarzyło się wczoraj na rządowych stronach. Państwo polskie ma obowiązek stać na straży godności każdego i każdej z nas. Często powinno też stawać po stronie tych, którzy bronić się nie mogą. To, czego dopuściło się wczoraj MON, to jest rzecz karygodna. To jest uderzenie w nasze serca i nasze dusze. Publikacja zdjęć zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej - brutalnych, okrutnych zdjęć - powoduje tylko to, że znika nam dobra pamięć o nich  - mówiła Nowacka.

Podkreśliła, że jej zdaniem publikacja zdjęć "to brak szacunku, zabieranie wspomnień ludzi". Dla jednych to brat, dla drugich to matka, dla innych to mąż, ale wszyscy cierpimy. Oczekuję od państwa polskiego i od urzędników państwowych, że teraz ktoś wyjdzie i przeprosi. Przeprosi za pamięć tych ludzi - naszych bohaterów i nasze bohaterki i zwróci im kawałek godności. Bardzo proszę, żeby to się odbyło bez żadnego "ale" i z poszanowaniem. Im się to należy - zaznaczyła.

"Nie wolno formułować kłamstw o zbrodni smoleńskiej"

Po tych słowach na sejmową mównicę wyszedł szef podkomisji Antoni Macierewicz (PiS). Chciałbym bardzo przeprosić rodziny. Chciałbym bardzo przeprosić wszystkich tych, z państwa w Polsce, którzy mogli zapoznać się z tymi 10 zdjęciami w ramach 10 tys. stron załączników. Znalazły się nie w raporcie, ale wśród załączników, wbrew jasnej decyzji o tym, że nie można ich publikować. Nie można było ich publikować. Nigdy nie było na to zgody. Wyjaśniamy teraz, jak do tego błędu mogło dojść. Bez względu na to, jak do niego doszło i kto z urzędników do tego doprowadził, ja ponoszę za to odpowiedzialność - zaznaczył.

Macierewicz dodał: Raz jeszcze chcę wszystkich przeprosić, a zwłaszcza tych, którzy dziś mają wreszcie tę refleksję, że takich rzeczy robić nie wolno. Nie wolno dopuszczać do zamiany ciał, że nie wolno atakować prezydenta RP, że nie wolno formułować kłamstw o zbrodni smoleńskiej - powiedział szef podkomisji smoleńskiej.

"Jest mi wstyd za pana"

Do wystąpienia Macierewicza odniósł się poseł Andrzej Rozenek (PPS), nazywając je "pseudoprzeprosinami". Chcę na ręce pani Barbary Nowackiej i wszystkich rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej powiedzieć, że my przepraszamy naprawdę. I nam jest naprawdę bardzo przykro wobec tego, co się stało. I naprawdę uważamy, że do takich rzeczy nigdy nie powinno dochodzić - powiedział Rozenek.

Jak podkreślił, "pamięć ludzi, którzy zginęli w tej katastrofie, jest święta i tę świętość naruszono". Antoni Macierewicz, który tu przed chwilą wyszedł, nie potrafił nawet grzecznie powiedzieć: "przepraszam". Jest mi wstyd, panie Macierewicz, za pana- powiedział Rozenek.

Zaprezentowany w poniedziałek przez wiceprezesa PiS raport z pracy podkomisji smoleńskiej zawiera tezę, że katastrofa z 10 kwietnia 2010 r. była wynikiem "aktu bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej". Według Antoniego Macierewicza raport "może i powinien stanowić podstawę podjęcia działań na arenie międzynarodowej, w tym możliwe złożenie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka". W jego ocenie zgromadzony materiał jest "bezspornym i niepodważalnym" dowodem na eksplozję, która rozpoczęła katastrofę smoleńską. Według niego w sumie doszło do dwóch eksplozji - w lewym skrzydle i centropłacie TU-154M.

Raport został skrytykowany m.in. przez byłego szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Wybuchy Antoniego Macierewicza są wybuchami, których nikt nie słyszał. Rzekomi świadkowie, najczęściej są to świadkowie rosyjscy, którzy są zupełnie niewiarygodni. Polacy, którzy byli na miejscu zdarzenia (...) - nikt nie potwierdza, że doszło do wybuchu. Zagraniczne laboratoria - nie tylko polskie - wykluczają wybuch - wyliczał w rozmowie z radiem RMF24 Maciej Lasek. 

Przekonywał też, że twierdzenia Macierewicza, jakoby ładunek wybuchowy został zamontowany w lewym skrzydle w czasie remontu maszyny w Samarze, a potem zdetonowany w Smoleńsku, są nielogiczne.

W latach 2010-2011 przyczyny katastrofy smoleńskiej badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. Komisja ustaliła wówczas, że przyczynami katastrofy smoleńskiej były: zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. "Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią" - stwierdzał raport komisji Millera.