O powstrzymanie fali hejtu, mowy nienawiści i obraźliwych komentarzy wobec lekarki, która pracowała w nocnej i świątecznej opiece w Szpitalu w Knurowie, mimo skierowania jej na kwarantannę, zaapelowała w oświadczeniu placówka.

Szpital w Knurowie zadeklarował też, że w związku ze śledztwem w tej sprawie zaprzestaje jej komentowania i jest otwarty na współpracę z właściwymi organami, a także, że po zakończeniu kwarantanny lekarki poprosi ją o złożenie wyjaśnień, co będzie podstawą ew. kroków prawnych.

Według ustaleń policji kobieta nie zastosowała się do zaleceń, opuściła miejsce izolacji i przyjmowała pacjentów w gabinecie. Później okazało się, że jest zakażona koronawirusem. Prok. Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach przekazał, że Prokuratura Rejonowa Gliwice-Zachód wszczęła w tej sprawie śledztwo pod kątem art. 165 Kodeksu karnego.

Zgodnie z tym przepisem kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej podlega karze od pół roku do ośmiu lat więzienia. Na razie wszyscy potencjalni uczestnicy postępowania są objęci kwarantanną - nie można wykonać czynności z ich udziałem.

Szpital w Knurowie opublikował w swoich mediach społecznościowych oświadczenie podpisane przez rzecznika placówki Sebastiana Mołka, wydane "w związku z dużym zainteresowaniem medialnym oraz różnego rodzaju fake newsami, (...) które związane są z sytuacją przyjmowania przez panią doktor zakażoną koronawirusem w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej".

"Ze względu na dobro trwających postępowań prowadzonych przez policję i prokuraturę zaprzestajemy publicznego komentowania tej sprawy. Jako szpital jesteśmy otwarci na wszelką współpracę z tymi organami" - napisano w oświadczeniu.

"Niezależnie od trwających postępowań po zakończeniu kwarantanny pani doktor zostanie poproszona przez władze szpitala o złożenie wyjaśnień. Wyjaśnienia te będą podstawą do ewentualnego podjęcia przez nas kroków prawnych" - zaznaczono.

"Jednocześnie w związku z narastającą falą hejtu oraz mową nienawiści i obraźliwymi komentarzami, które pojawiają się pod adresem pani doktor oraz jej rodziny apelujemy o zaprzestanie tych działań. Naruszają one nie tylko jej dobra osobiste, ale również mogą stanowić podstawę do zastosowania odpowiedzialności karnej" - podkreślił Szpital w Knurowie.

"Uważamy, iż w tym trudnym dla wszystkich okresie, którego nikt nie był w stanie przewidzieć i należycie się przygotować, potrzebny jest moment spokoju, wyciszenia i refleksji oraz rozwagi. Nikt na pewno nie chce, aby fala hejtu i nienawiści doprowadziła do tragedii" - przestrzegli przedstawiciele placówki.

Jak informowała wcześniej gliwicka komenda, policjanci sprawdzający, czy osoby objęte kwarantanną wywiązują się z obowiązku przebywania w izolacji domowej, w ostatnią niedzielę nie zastali w domu lekarki. W rozmowie telefonicznej ustalili, że jest ona w gabinecie lekarskim w knurowskim szpitalu, gdzie przyjmuje pacjentów.

"Policjanci pouczyli kobietę, że łamie prawo i polecili natychmiastowe przerwanie pracy oraz powrót do domu celem kontynuowania kwarantanny. Rozmówczyni zastosowała się do polecenia" - relacjonował rzecznik gliwickiej policji podinspektor Marek Słomski. O sytuacji policjanci powiadomili inspektorat sanitarny i dyrekcję szpitala. Wtedy nie było jeszcze wiadomo, że lekarka jest zakażona koronawirusem. Przyznał to później, po otrzymaniu wyników badań, szpital.

Przedstawiciele knurowskiego szpitala potwierdzili, że u jednej z lekarek, która przyjmowała tam pacjentów w ramach tzw. nocnej i świątecznej opieki, test na obecność koronawirusa dał wynik pozytywny. Dodano, że lekarka została prawdopodobnie zakażona przez pacjenta.

Zakażenie koronawirusem potwierdzono dotychczas oficjalnie u 36 osób w woj. śląskim.