"Cud się nie wydarzył", "Euro bez gospodarzy" - ukraińska prasa szeroko komentuje porażkę swojej reprezentacji z Anglią w decydującym meczu fazy grupowej. Wiele miejsca poświęca też pracy węgierskich sędziów, którzy nie uznali prawidłowo strzelonej bramki.

Sędziowie z Węgier, którzy prowadzili wczorajsze spotkania na stadionie w Doniecku, delikatnie mówiąc nie mają dobrej prasy. Najgorzej potraktowany przez ukraińskie gazety został Viktor Kassai, sędzia, który nie zauważył, że piłka po strzale Devicia znalazła się w bramce strzeżonej przez Harta. "Kassai - nowe przekleństwo" - pisze dzisiaj "Siegodnia".

Dziennik przypomina, że od niedawna wprowadzono dodatkowych sędziów bramkowych. Co nam po nich, brawo UEFA, cudownie razem zorganizowaliśmy Euro - pisze rozgoryczony dziennikarz. "Ukraińska Prawda" skupia się natomiast na dobrosąsiedzkich stosunkach z Węgrami: Wyświadczyliście nam nie lada przysługę, sąsiedzi w czarnym - pisze z przekąsem gazeta.

Co jednak ciekawe, w prasie nad Dnieprem nie ma histerii z powodu przegranej, dziennikarze powtarzają, że Ukraina opuszcza turniej z podniesioną głową.

Kontrowersyjna sytuacja z 63. minuty

W 63. minucie wczorajszego spotkania na Donbass Arenie w Doniecku sędziowie nie zauważyli, że piłkę po strzale Devicia John Terry wybijał już zza lini bramowej. Nie był to jednak pierwszy błąd arbitrów w tej akcji. Chwilę wcześniej nie zauważyli, że pędzący na spotkanie z angielskim bramkarzem Dević był na spalonym. Po meczu trener reprezentacji Ukrainy nie krył rozczarowania. Stwarzaliśmy znacznie groźniejsze sytuacje. Naszej porażki winny jest sędzia. Nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez Marco Devica. Anglicy mieli dużo szczęścia - powiedział Oleg Błochin.

Cóż mogę powiedzieć? Na boisku jest pięciu sędziów, piłka przekroczyła linię, a oni nie uznali bramki. Po co w takim razie jest ich aż tylu? Nie mam pojęcia, dlaczego podjęli taką decyzję - wtórował mu z kolei Marco Dević.