"Można karać sędziego i ja jestem na to przygotowana. Ale jak można było ukarać też strony postępowania?" - pyta w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą sędzia warszawskiego sądu apelacyjnego Marzanna Piekarska-Drążek. Ma 30 lat stażu w wydziale karnym, ale została dyscyplinarnie przesunięta do wydziału pracy za krytykę tzw. neosędziów. Z wydziałem musiały pożegnać się również sędzia Ewa Gregajtys i Ewa Leszczyńska-Furtak. "Jesteśmy przez dłuższy czas nieprzydatne i to jest realna strata dla wymiaru sprawiedliwości przez czas, w którym mogłyśmy orzekać i kończyć sprawy, do których jesteśmy przygotowane zawodowo" - opisywała. "Nas po prostu wyrzucono z pracy - jedną zabrano, a drugiej nie potrafimy wykonać. To jest wyrzucanie sędziów tylnymi drzwiami" - oceniła.

Sędzia Marzanna Piekarska-Drążek w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą przyznała, że odebrano jej blisko 80 spraw, w tym 44 apelacyjne. Została również zwolniona z obowiązku ukończenia spraw już przez nią rozpoczętych. 

Cytat

O ile wobec swojej osoby spodziewałam się takich radykalnych decyzji prezesów, to sprawy i strony procesowe nie powinny na tym ucierpieć
- podkreśliła.

Piekarska-Drążek zwróciła uwagę, że wśród odebranych jej spraw są poważne przestępstwa, co oznacza wiele tomów akt i dużo czasu potrzebne na przygotowanie się do orzekania. Każda sprawa jest ważna dla stron, dla społeczeństwa, dla wymiaru sprawiedliwości. Nasze sprawy i tak są opóźnione - oczekują na rozpoznanie około roku - wyjaśniła. 

Jak dodała, z powodu wcześniejszego zawieszenia jej w czynnościach prowadzone przez nią sprawy były dodatkowo opóźnione, co planowała w najbliższym czasie nadrobić. Okazało się to jednak niemożliwe, bo wszystkie zostały jej odebrane.

Cytat

Można karać sędziego i ja jestem na to przygotowana. Ale jak można było ukarać też strony postępowania, które oczekują bardzo długo i kilka tygodni wcześniej po raz kolejny dostały wezwania?
- pytała Piekarska-Drążek.

Dodała, że nie rozumie takiej decyzji. 

Kto przejmie odebrane sprawy?

Rozmówczyni Krzysztofa Zasady przyznała, że po wyrzuceniu jej i dwóch innych sędzi sytuacja w wydziale karnym będzie bardzo trudna. Jak tłumaczyła, pracujący tam sędziowie już od dawna byli przeciążeni, więc trudno sobie wyobrazić, że bez problemu przyjmą na siebie blisko 150 dodatkowych spraw.

Myślę - i to wynika z różnych dokumentów, które ostatnio tworzą prezesi - że do wydziału na ich wnioski rozesłane po sądach przyjdą inni sędziowie. Należy się przyglądać, czy przyjdą sędziowie do orzekania, czyli do ciężkiej codziennej pracy, czy sędziowie zaufani, którzy będą postępować tak, jak sobie życzą prezesi - zauważyła. 

"Nie wiem, jak można używać górnolotnych słów do psucia"

Sędzia krytycznie oceniła też uzasadnianie przymusowych przesunięć do innych wydziałów - takich jak w jej przypadku - dobrem wymiaru sprawiedliwości.

Nie wiem, jak można tak odwracać sytuację i używać takich górnolotnych słów do psucia. Jak można posługiwać się takimi określeniami, gdy za cenę tego, żeby natychmiast pozbyć się sędziów, wyrzucić ich, nie czeka się nawet na zakończenie najbliższych spraw - mówiła rozmówczyni Krzysztofa Zasady. 

Nie umiem odpowiedzieć, jaką etyką trzeba się kierować, żeby odebrać ludziom te sprawy - podsumowała.  

"To realna strata dla wymiaru sprawiedliwości"

Sędzia Marzanna Piekarska-Drążek została przeniesiona do wydziału pracy i ubezpieczeń społecznych warszawskiego sądu apelacyjnego. Jak przyznała, przez długi czas będzie tam nieprzydatna i nie będzie w stanie wykonywać merytorycznej, orzeczniczej pracy. Podobny problem mają również jej przeniesione do tego samego wydziału koleżanki - Ewa Gregajtys i Ewa Leszczyńska-Furtak.

Musimy się uczyć, obserwować innych sędziów, którzy tam pracują - to nie jest tylko wiedza teoretyczna. Jesteśmy przez dłuższy czas nieprzydatne i to jest realna strata dla wymiaru sprawiedliwości przez czas, w którym mogłyśmy orzekać i kończyć sprawy, do których jesteśmy przygotowane zawodowo - opisywała. 

Cytat

Nas po prostu wyrzucono z pracy - jedną zabrano, a drugiej nie potrafimy wykonać. To jest wyrzucanie sędziów tylnymi drzwiami
- oceniła.

Jak tłumaczy się kierownictwo warszawskiego sądu?

Kierownictwo Sądu Apelacyjnego w Warszawie opublikowało oświadczenie ws. przeniesienia sędzi Piekarskiej-Drążek. Podkreślono w nim, że powodem takiej decyzji nie była treść orzeczeń, ale jej odmowa orzekania w składach z udziałem sędziów powołanych z udziałem nowej, budzącej kontrowersje Krajowej Rady Sądownictwa. 

Dodano, że prezes sądu ani kierownictwo wydziału nie są uprawnieni do takiego kształtowania składów, by - jak chciałaby Piekarska-Drążek - sędziowie powołani przed reformą KRS orzekali tylko ze sobą.

Kierownictwo sądu tłumaczy w oświadczeniu, że przeniesienie do wydziału pracy i ubezpieczeń społecznych jest de facto spełnieniem oczekiwań sędzi Piekarskiej-Drążek. W nowym miejscu jej pracy orzeka się bowiem w składach jednoosobowych, znika więc sygnalizowany przez nią problem.

"Decyzja o zwolnieniu Pani sędzi z obowiązku kończenia spraw należy do kolegium Sądu Apelacyjnego, zgodnie z art. 47b § 5 Prawa o ustroju sądów powszechnych" - czytamy w oświadczeniu podpisanym przez prezesów i wiceprezesów warszawskiego sądu apelacyjnego.