Przed Marszem Niepodległości nie wpuszczono do Polski osób propagujących totalitaryzmy - powiedział minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński. Straż Graniczna otrzymała od ABW listę ok. 400 ekstremistów; wielu nie wpuszczono do Polski.


Podsumowując działania służb związane ze Świętem Niepodległości Brudziński powiedział, że "nie wpuszczono do Polski osób wskazanych przez służby jako propagujące różnego rodzaju totalitaryzmy, nie tylko nazizm, ale i inne zakazane w Polsce totalitaryzm, takie jak komunistyczny".

Jak tłumaczył minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, podstawowym celem postawionym służbom specjalnym było "zidentyfikowanie osób i środowisk, które mogłyby stanowić zagrożenie dla godnego i pokojowego charakteru imprez i zgromadzeń które w ramach święta niepodległości były organizowane legalnie w kraju".

służby specjalne zidentyfikowały ok. stu osób, obywateli polskich, których jedynym celem było wywołanie zamieszek - powiedział Kamiński. Jak dodał, niektóre zostały zatrzymane, a w przypadku innych "służby uzyskały pewność, że osoby te zrezygnują z przyjazdu do Warszawy". Przeprowadzono kilkadziesiąt rewizji w mieszkaniach osób podejrzewanych o działalność neonazistowską. U kilku ujawniono materiały o charakterze noenazistowskim, co zgłoszono prokuraturze.

Monitorowaliśmy również bardzo aktywnie działalność zagranicznych grup ekstremistycznych, których członkowie deklarowali przyjazd do naszego kraju - ujawnił Kamiński. Poinformował, że zidentyfikowano kilkanaście grup z kilkunastu państw, w większości UE. W wyniku działań ABW, Straży Granicznej przekazano listę ok. 400 osób, z których - "w wyniku podjętych działań - zdecydowana większość nie dotarła".

Brudziński: Marsz okazał się świętem radości i patriotyzmu


Uroczystości wyjątkowe w dziejach naszego narodu, naszego państwa i w życiu naszego pokolenia, jakimi była 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, przebiegły w atmosferze rzeczywiście radosnego świętowania, były bezpieczne  - ocenił szef MSWiA Joachim Brudziński. Jak zawsze przy tego typu okazjach miały miejsce również zdarzenia, które miejsca mieć nie powinny. Były wydarzenia, które kwalifikują się do postępowań karnych, wykroczeń - dodał. 

Jeżeli chodzi o Warszawę, uczestniczących w tych uroczystościach było ponad 250 tys. Polaków - przekazał Brudziński. Potwierdził tym samym wcześniejsze szacunki. W jego ocenie, była to "największa tego typu manifestacja w dziejach Warszawy", a porównywalne pod względem skali były jedynie zgromadzenia zabezpieczane przy okazji wizyt papieskich.


Szef MSWiA podkreślił też, że marsz "w dużej mierze" był pokojowy. Dodał, że doszło do nielicznych "marginalnych i godnych potępienia" incydentów. Marsz okazał się świętem radości i patriotyzmu. Niezależnie od tego, jak bardzo przedstawiciele niektórych mediów będą doszukiwali się różnych bezeceństw i rzeczy strasznych i okrutnych, to trzeba powiedzieć wyraźnie: te uroczystości były uroczystościami bezpiecznymi i godnymi - oświadczył.

Szef KGP o incydentach


Z tych tysiąca zgromadzeń, imprez, różnego rodzaju spotkań i uroczystości, w dwóch mieliśmy pewne incydenty - zaznaczył na konferencji Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk. Incydenty, o których mówił, miały miejsce podczas marszów, które przeszły w ulicami Warszawy oraz Wrocławia.

Podczas Biało-Czerwonego Marszu "Dla Ciebie Polsko", w którym uczestniczyło 250 tys. osób - w tym prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki - policja odnotowała sześć różnego rodzaju zdarzeń. Wśród nich komendant policji wymienił: uszkodzenie lusterek w ośmiu pojazdach zaparkowanych przy jednej z ulic oraz drobne zniszczenie elewacji jednego ze sklepów.

Policja zatrzymała również dwóch sprawców pobicia, osobę, która zniszczyła telefon jednej z uczestniczek marszu oraz osoby, które zaatakowały operatora kamery jednej ze stacji telewizyjnych (operator nie zdecydował się na złożenie wniosku o ściganie sprawcy). W kierunku uczestników kontrzgromadzenia odbywającego się na placu Wisłockiego zostały również rzucone w pewnym momencie petardy i race - komendant zapewnił jednak, że nikt nie został ranny.

Komendant Szymczyk wspomniał również o dwóch incydentach ujawnionych po marszu w internecie - podpaleniu flagi Unii Europejskiej oraz znieważeniu reporterki jednej z gazet.

Założyliśmy z góry, że jeśli chodzi o używanie materiałów pirotechnicznych, jeśli nie będzie stanowiło bezpośredniego zagrożenia dla życia i zdrowia uczestników - będziemy koncentrować się na zbieraniu materiału filmowego i na bazie tego materiału filmowego będziemy ustalać sprawców - tłumaczył Szymczyk.                                   

Po warszawskim marszu wylegitymowano łącznie 93 osoby. 

Podsumowując Marszu Polski Niepodległej zorganizowany przez narodowców we Wrocławiu, Szymczyk podał, że podczas konfrontacji z uczestnikami kontrzgromadzenia, ranni zostali dwaj uczestnicy kontrzgromadzenia oraz jeden policjant.


(MN)