W pierwszej fazie amerykańskiego ataku odwetowego chodzi o usunięcie zagrożenia ze strony obrony przeciwlotniczej Talibów i ich samolotów - wyjaśnił w Waszyngtonie sekretarz obrony Donald Rumsfeld.

Sekretarz dodał, że prawie jednocześnie rozpoczęto zrzuty paczek z pomocą humanitarną dla Afgańczyków. Na Afganistan spadło w sumie około 50 samosterujących pocisków typu Tomahawk. "W operacji tej towarzyszy nam nasz wierny przyjaciel - Wielka Brytania” - oświadczył prezydent Bush. Premier Tony Blair potwierdził brytyjski udział w uderzeniu lotniczym na Afganistan. "Świat na pewno rozumie, że choć z działaniem tym związane jest niebezpieczeństwo, to znacznie większe niebezpieczeństwo może się kryć w braku działania. To groźba kolejnych zamachów terrorystycznych, groźba dla światowej gospodarki, groźba dla stabilizacji na świecie " – powiedział Blair. Brytyjski premier dodał, ponadto, że w operacji odwetowej mają uczestniczyć także Niemcy, Francja, Australia i Kanada. Do ataku powietrznego przyłączyli się na ziemi przeciwnicy Talibów z opozycyjnego Sojuszu Północnego, ostrzeliwując ich pozycje na północ od Kabulu. Celami amerykańskich nalotów były głównie - Kabul - stolica Afganistanu , Kandahar - główna siedziba przywódcy talibów mułły Omara, Dżalalabad oraz Herat w zachodniej części kraju. Amerykanie zapewniają że atakowano głównie lotniska i instalacje wojskowe. Główny podejrzany o zorganizowanie zamachów terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton - Osama bin Laden oraz duchowny przywódca talibów mułła Omar przeżyli ataki - zapewnił ambasador Talibów w Islamabadzie. Talibowie są gotowi do świętej wojny i tym bardziej nie wydadzą bin Ladena.

02:05