Ministerstwo Spraw Zagranicznych wysłało odpowiedź do Komisji Europejskiej na jej list, dotyczący nieprawidłowości przy wydawaniu wiz. Strona polska informuje, że postępowanie prokuratury dotyczy 268 wniosków wizowych, a zatem liczby stanowiącej niewielki ułamek wszystkich wiz wydawanych przez Polskę. KE uznała jednak polską odpowiedź za niewystarczającą - poinformowała brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Wiceminister Paweł Jabłoński przekonuje, że w całej sprawie chodzi wyłącznie o zdyskredytowanie rządu w okresie kampanii wyborczej.

MSZ w odpowiedzi, którą widziała Polska Agencja Prasowa, wskazuje, że w mediach pojawiły się zarzuty jakoby wykryty przez polskie służby proceder dotyczył kilkuset tysięcy wiz, a to nieprawdziwa informacja. Polskie ministerstwo podkreśla też, że w okresie objętym śledztwem, czyli przez 1,5 roku, Polska wydała łącznie ponad 500 tys. wiz do pracy, z czego prawie 80 proc stanowili obywatele Ukrainy i Białorusi. Wiz krótkoterminowych Schengen, w celu wykonywania pracy, wydano w tym okresie zaledwie 767.

Polska przekazała też Komisji, że dzięki działaniu służb prokuratora do chwili obecnej przedstawiła zarzuty siedmiu osobom w tym postępowaniu. MSZ w liście podkreśla też, że postawione w sprawie zarzuty nie dotyczą konsulów, a postępowanie dotyczy nieuprawnionego wpływu na urzędników konsularnych, którzy mieli rozpatrywać poza kolejnością wskazane wnioski wizowe. Polska zauważa, że wszystkie czynności podejmowane przez konsulów były zgodne z obowiązującym prawem zarówno krajowym, jak i wspólnotowym.

Wydźwięk pisma wysłanego do Komisji Europejskiej jest taki, że nic wielkiego się nie stało. A jeśli stało, to już zajmuje się tym prokuratura i służby konsularne - zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda.

Co na to Komisja Europejska?

Komisja Europejska stwierdziła, że odpowiedź polskich władz na list komisarz ds. wewnętrznych Ylvy Johansson z pytaniami o aferę jest "niewystarczająca".

Uważamy, że list polskich władz nie odpowiada w sposób wystarczający na wszystkie pytania zadane przez komisarz - powiedziała rzeczniczka KE Anitta Hipper. 

Rzeczniczka dała w tym kontekście przykład dwóch pytań. Jedno dotyczyło rodzajów wiz, których dotyczy sprawa, a inne placówek konsularnych. Rzeczniczka powiedziała, że KE nadal czeka na odpowiedź w wyznaczonym terminie, czyli do 3 października.

Przypomnijmy, że 19 września Komisarz Johansson wysłała list do szefa polskiej dyplomacji Zbigniewa Raua z 11 bardzo szczegółowymi pytaniami w sprawe afery wizowej. Komisarz pyta np. "w jakim okresie miało dochodzić do opisywanych zdarzeń" czy "jakie rozwiązania strukturalne zostaną podjęte w celu zapewnienia ochrony systemu przed wszelkimi możliwymi nadużyciami lub korupcją". Johansson wyraziła w swoim liście zaniepokojenie całą sprawą i przekazała także, że "zarzuty te mogą również stanowić naruszenie przepisów prawa Unii Europejskiej". Przypomnijmy także, że list unijnej komisarz był skierowany do szefa polskiej dyplomacji, a odpowiedzi udzielił wiceminister.

Parlament Europejski zamierza zająć się aferą wizową w Polsce. Frakcja liberałów "Odnowić Europę" wnioskowała o pilną debatę w tej sprawie. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, największe frakcje poprą ten wniosek już w przyszłym tygodniu, tak aby debata mogła się odbyć na najbliższej sesji planarnej na początku października.

"Afera wizowa"

31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki odwołał Wawrzyka z funkcji sekretarza stanu w MSZ. Resort dyplomacji uzasadniał wtedy, że powodem tej decyzji był "brak satysfakcjonującej współpracy'. 

Na początku września "Gazeta Wyborcza" napisała, że Piotr Wawrzyk, odpowiedzialny wówczas w MSZ za sprawy konsularne i wizowe, okazał się autorem projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich. Według gazety zakładało ono możliwość zatrudnienia w Polsce do 400 tys. pracowników. Dziennik napisał, że "z nieoficjalnych informacji wyłania się jednak obraz afery korupcyjnej, która umożliwiała napływ do Europy dziesiątków tysięcy imigrantów za pośrednictwem międzynarodowych firm rekruterskich".

Portal Onet podał potem, że "ściągani przez ekipę Wawrzyka Hindusi udawali ekipy filmowe z Bollywood", a za przerzucenie do Ameryki każdy płacił 25-40 tys. dol. Według portalu jedna z grup przyjechała do Polski po naciskach wiceministra, a potem udała się do Meksyku, skąd próbowała się przedostać do USA, po czym amerykańskie służby ostrzegły polskie władze o stworzonym w ten sposób kanale przerzutowym nielegalnych imigrantów.

Szef resortu dyplomacji zdecydował m.in. o przeprowadzeniu kontroli i audytu w Departamencie Konsularnym MSZ oraz wszystkich placówkach konsularnych RP oraz o zwolnieniu ze stanowiska dyrektora Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością w MSZ Jakubem Osajdą.