Stany Zjednoczone nasiliły dziś naloty na Bagdad i tereny położone w pobliżu irackiej stolicy. Działania te mają osłabić siły broniące miasta. Po raz pierwszy w tej wojnie USA użyły superbomb GBU-28, służących do niszczenia bunkrów ukrytych nawet 30 metrów pod ziemią.

Będą nadal bombardować i ostrzeliwać i jeśli Gwardia Republikańska osłabnie, zaatakują - powiedział Lawrence Korb, były dyrektor w Ministerstwie Obrony USA. Nie sądzę jednak, aby zaatakowali zanim nadarzy się jakaś wyraźnie dogodna sposobność.

Jeśli to nie poskutkuje, Amerykanie będą zapewne musieli poczekać na posiłki, zanim rozpoczną operację, która może stać się największą i najkrwawszą bitwą miejską, prowadzoną przez amerykańskie wojska lądowe od czasu wojny wietnamskiej przed blisko 30 laty. Posiłki dotrą zaś pod Bagdad być może dopiero w połowie kwietnia.

Przedsmak tego, co to może znaczyć, mają sojusznicy w Basrze, mieście cztery razy mniejszym od 5,5-milionowego Bagdadu. Wojska brytyjskie utknęły tam na przedmieściach i nie śpieszą się z natarciem z obawy przed ogromnymi stratami zarówno wśród ludności cywilnej, jak i we własnych szeregach.

Lawrence Korb powiedział dziś również, że choć administracja Busha odrzuca powszechnie wyrażane wątpliwości w sprawie amerykańskiej strategii wojskowej,

decyzja Waszyngtonu, aby wysłać do Iraku dalszych 100 tysięcy żołnierzy, wskazuje, iż dowódcy wojsk USA nie są już tacy pewni łatwego zwycięstwa.

Foto: Archiwum RMF

20:45