"Trudno pogodzić się z odejściem tak młodego i dobrego żołnierza, ale w zawód żołnierski - jak w rzadko który - wpisane jest ryzyko utraty życia. Marek oddał życie za to, żebyśmy mogli się tutaj czuć bezpiecznie" - mówił wiceminister obrony narodowej Marcin Idzik podczas uroczystości pogrzebowych sierż. Marka Tomali, który zginął kilka dni temu w Afganistanie. Żołnierz został pochowany w Borowie na Lubelszczyźnie.

Wyrazy współczucia i żalu złożył w liście do rodziny poległego żołnierza prezydent Bronisław Komorowski. Wszystkie słowa wobec tej śmierci i tej tragedii wydają się nieodpowiednie - napisał, dodając, że śmierć skrytobójczo zadana przez nieznanych sprawców, spada na nas jak cios.

Wierzę, że w Afganistanie i na całym świecie zwyciężą te wartości, za które oddał swoje życie sierż. Marek Tomala - napisał Komorowski.

List z wyrazami współczucia skierował do rodziny także biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek. Podkreślił w nim, że tragiczna śmierć polskich żołnierzy wpisuje się w "perspektywę walki dobra ze złem": To wydarzenie przypomina nam o konieczności modlitwy i chrześcijańskiego zaangażowania z nadzieją, że możliwy jest pokój jako owoc sprawiedliwości i miłości.

Marek Tomala został pośmiertnie awansowany ze stopnia starszego szeregowego na stopień sierżanta. Prezydent odznaczył go Gwiazdą Afganistanu i Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego.

W uroczystościach pogrzebowych licznie uczestniczyli mieszkańcy Borowa, znajomi i przyjaciele zmarłego. Żołnierze oddali salwę honorową.

Sierż. Tomala miał 25 lat. W wojsku służył od 2006 roku. Zostawił żonę Iwonę i trzyletnią córeczkę Zuzię.