Po dziewięciu dniach erupcji czystego metanu w Porębach na Podkarpaciu gejzer gazu, kamieni i solanki - zniknął. Jak się dowiedział nasz rzeszowski reporter, wczoraj wysoki - dochodzący do dwudziestu - trzydziestu metrów słup metanu i wody przestał wydobywać się z uszkodzonego odwiertu.

Najprawdopodobniej dalsze wydobywanie się gazu uniemożliwiła ziemia, która obsunęła się do uszkodzonego odwiertu. Do krateru dostała się również woda i to ona zablokowała dalszą erupcję "wulkanu". Jak mówią pracujący na miejscu ratownicy. Sytuacja przypomina obserwowanie butelki szampana i bąbelków gazu. Dodatkowy odwiert ma już 90 metrów. Ratownicy obawiają się jednak, że sytuacja może się powtórzyć i metan znów wystrzeli w powietrze. Relację przygotował nasz reporter Krzysztof Powrózek:

foto RMF

05:10