W Polsce znacznie trudniej zostać generałem niż na przykład w Stanach Zjednoczonych. Ścieżka kariery od szeregowca do generała w naszym wojsku jest wyjątkowo długa i żmudna, a to ze względu na kadencyjność stanowisk, skomplikowane wojskowe procedury czy brak generalskich etatów.

W Stanach Zjednoczonych – jak donosi nasz korespondent Jan Mikruta – czterdziesto-, czterdziestokilkuletni generał nie jest niczym nadzwyczajnym. Trzeba jednak pamiętać, że amerykańska armia od czasu I wojny światowej walczy właściwie bez przerwy, oficerowie mogą więc wykazać się w boju - a to przy awansach generalskich rzecz bardzo istotna.

Poza tym znakomicie funkcjonuje tam system planowania kariery wojskowej. Kariery, bo w Stanach Zjednoczonych do prestiżowych akademii wojskowych trafiają naprawdę najlepsi z najlepszych. Armia to gigantyczne możliwości, a po zakończeniu służby emerytowani generałowie trafiają do ośrodków badawczych, zostają doradcami czy jak choćby Collin Powell politykami. Żyją więc - mówiąc oględnie – dostatnio.

Nie dziwi więc, że w Ameryce opracowano nawet poradniki dla oficerów - jak zostać generałem. Mowa jest w nich między innymi o tym, że najważniejsza jest ambicja, wykształcenie, ostrzelanie w boju, a nawet znalezienie odpowiedniej żony, która będzie rozumieć, że służba jest męża najważniejsza i która będzie potrafiła go odpowiednio reprezentować.