"Nie dojdzie do całkowitego zamknięcia brytyjskiej przestrzeni powietrznej" - zapowiedział w rozmowie z BBC minister transportu Philip Hammond. Z powodu chmury pyłu powstałego po erupcji islandzkiego wulkanu Grimsvotn odwołano niektóre loty w Szkocji i północnej Anglii. Tysiące pasażerów utknęły na tamtejszych lotniskach. Hammond powiedział jednak, że nie spodziewa się zakłóceń o podobnej skali co w zeszłym roku.

Według Brytyjskiej Państwowej Służby Ruchu Lotniczego (NATS) spodziewane są zakłócenia od godz. 13 do 19 czasu lokalnego (godz. 14-20 czasu polskiego). Dotkną lotniska w Londonderry (Irlandia Północna), Glasgow, Edynburgu i Prestwick (Szkocja) oraz Newcastle, Carlisle, Durham Tees Valley i Cumbernauld w północnej Anglii. Według europejskiej agencji nadzorującej ruch lotniczy, linie British Airways, KLM, Aer Lingus, Easyjet i Wizzair odwołały 252 loty.

W ubiegłym roku erupcja innego islandzkiego wulkanu przez sześć dni zakłócała loty. Odwołano ich 100 tysięcy, blokując na lotniskach 10 mln pasażerów. Branża lotnicza straciła wówczas 1,7 mld dolarów.

Prezydent USA Barack Obama z powodu przejścia chmury pyłu wulkanicznego przyspieszył swój wylot z Irlandii do Londynu i opuścił Dublin już wczoraj wieczorem.