Policjanci ujawnili, że dostali rozkaz przerwania walki z gangami, które handlują we Francji narkotykami. Wszystko dlatego, że w kraju nasila się strach przed zamieszkami. Merowie miast protestują przeciwko wstrzymaniu rządowych subwencji dla najbiedniejszych gett, bo boją się, że to wywoła niepokoje społeczne.

W liście otwartym do prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego 44 merów alarmuje, że w każdej chwili grozi fala zamieszek w najbiedniejszych gettach, bo kryzys zwiększył tam bezrobocie, które już wcześniej biło tam rekordy.

Na najgroźniejszych imigranckich przedmieściach policja przestała walczyć z handlem narkotykami, bo proceder ten stał się jednym ze źródeł utrzymania części mieszkańców. Kiedy przymykamy oczy na ten proceder, na przemieściu utrzymuje się relatywny spokój. W przeciwnym razie młodzieżowe bandy od razu zaczynają podpalać autobusy i szkoły - tłumaczy sekretarz generalny policyjnego związku SCP Siła Robotnicza Nicolas Compte.

Po ostatniej wielkiej operacji policji w Tremblay-en-France pod Paryżem, w czasie której skonfiskowano narkotyki o wartości ponad miliona euro, młodzieżowe bandy zaczęły podpalać tam miejskie autobusy. Ich kierowcy zmuszeni byli omijać najgroźniejsze ulice i zażądali policyjnej eskorty. Radiowozy eksortowaly autobusy przez kilkanaście dni.

Szef MSW Brice Hortefeux zapowiedział na wszelki wypadek uzbrojenie straży miejskiej w paralizatory.