Parlament Europejski sprawdza, ile mu wolno - tak niemieckie media komentują nocne fiasko rozmów o budżecie Unii Europejskiej. Dziennikarze przypominają, że dopiero rok temu PE dostał prawo do decydowania o tak ważnych dla Unii sprawach jak pieniądze. Taką możliwość dał Traktat Lizboński.

Brak kompromisu w sprawie unijnych pieniędzy niemieckie gazety nazywają "politycznym przeciąganiem liny". Dzięki negocjacjom takim jak te z ubiegłej nocy poszczególne kraje mogą sprawdzić ile są w stanie ugrać. Niemcy w braku porozumienia budżetowego nie widzą zagrożenia. Podkreślają przy tym, że ucierpią na tym europejskie instytucje m.in. wspólna dyplomacja, dla której brak budżetu na cały rok może być problem.

Unia Europejska chowa klucz pod wycieraczkę - tak fiasko rozmów komentuje z kolei francuski dziennik "Le Figaro". Gazeta pisze, że "petenci", którzy ustawili się w kolejce do unijnej kasy, będą musieli poczekać. Nie wiadomo jednak jak długo, bo unijne procedury zazwyczaj są długotrwałe. Francuskie dzienniki podkreślają, podobnie jak niemieckie, że od 1 stycznia 2011 roku nie będzie ani jednego euro na działania unijnej dyplomacji. Były szef KE Jacques Delors oraz inni eksperci Instytutu "Nasza Europa" apelują do członków Unii o hojność. Według nich, to właśnie finansowane przez Unię programy w dziedzinie energetyki, zbrojeń i transportu są sposobem na wyjście z ekonomicznego kryzysu.

Adam Górczewski