Mimo prowadzonej na dużą skalę operacji służb, zamachowcy pokazali, że są zdolni do zorganizowania złożonej akcji terrorystycznej - tak serię wybuchów, do których doszło w Brukseli, komentuje prof. Krzysztof Kubiak z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

W opinii prof. Krzysztofa Kubiaka - politologa specjalizującego się w bezpieczeństwie i sprawach międzynarodowych - można przyjąć "z prawdopodobieństwem niemalże równym jeden", że wtorkowe eksplozje w Brukseli są wynikiem działalności terrorystycznej. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Tutaj korelacja co do obiektów, czasu, sposobów działania jest zbyt daleko idąca, by mogły się pojawić istotniejsze wątpliwości - podkreśla. Zdaniem eksperta, mimo prowadzonej na olbrzymią skalę operacji belgijskich i francuskich - wspieranych przez holenderskie - służb bezpieczeństwa, siatki i komórki terrorystyczne pokazały, że są zdolne do zorganizowania stosunkowo złożonej akcji terrorystycznej.

Akcja ta ma charakter symultaniczny: to nie jest jednostkowa eksplozja. Są to działania stosunkowo dobrze przemyślane i zaplanowane, ukierunkowane na sparaliżowanie jednej z najważniejszych europejskich aglomeracji. Ma to również swoisty wymiar symboliczny, wskazujący na to, że walka z terrorystami toczy się w wymiarze fizycznym, ale przede wszystkim w płaszczyźnie psychologicznej - zaznaczył prof. Kubiak. Otóż w warunkach istotnego, bardzo poważnego zaangażowania sił państwowych, sprawcy zademonstrowali, iż dysponują swobodą działania co do miejsca, czasu i obiektów. Bruksela, to jest stolica Europy. Przeprowadzenie akcji, która może być teraz przedstawiana jako akcja odwetowa - odwet za zatrzymanie domniemanych organizatorów zamachów w Paryżu - to się wszystko układa w dosyć jednoznaczny, niesłychanie niepokojący obraz - powiedział prof. Kubiak.

Według eksperta, w odpowiedzi na tragiczne zdarzenia w Brukseli, w najbliższym czasie dojdzie do zaostrzenia środków bezpieczeństwa. Być może dojdzie do wyprowadzenia żołnierzy na ulice, gdyż służby policyjne okażą się liczebnie zbyt słabe. Natomiast trzeba powiedzieć, że w Europie każdorazowe wyprowadzenie wojska na ulice w celach zapewnienia bezpieczeństwa jest po prostu przyznaniem się do gigantycznej porażki i do nieskuteczności wcześniej podejmowanych działań - powiedział. Jego zdaniem "w wymiarze długoterminowym będziemy zmagać się z dylematem, z którym mamy do czynienia od 11 września: na ile skłonni jesteśmy zrezygnować z określonych atrybutów społeczeństwa obywatelskiego w imię podnoszenia poziomu bezpieczeństwa, czyli na ile sprawcy poprzez takie działania de facto zmuszą nas do zmiany sposobu życia, stylu życia, sposobu postrzegania rzeczywistości".