Dwa lata po wielkiej fali niepokojów na przedmieściach Paryża francuska społeczność imigrancka ponownie powstała, prezentując ten sam gniew, lecz nową taktykę: buntownicy zaczęli strzelać - pisze dziennik "New York Times".

Skala obecnych niepokojów jest o wiele mniejsza niż w 2005 roku, ale pojawił się "nowy, przerażający element sytuacji: ci, którzy dawniej ciskali kamieniami i palili samochody, dziś wzięli do rąk myśliwską broń i wymierzyli ją w policjantów".

Do tej pory rannych zostało niemal 130 funkcjonariuszy, część poważnie. Co najmniej trzydziestu ucierpiało od kul z broni myśliwskiej, w tym jeden od postrzału z broni na grubego zwierza - pisze nowojorski "NYT", powołując się na rzecznika policji Patrice'a Ribeiro. Jeden z policjantów stracił oko, inny rękę. "To już prawdziwa wojna partyzancka" - powiedział gazecie Ribeiro. Posiadanie broni jest we Francji legalne, potrzebne jest tylko uzyskanie formalnego zezwolenia.

"New York Times" przypomina deklaracje władz sprzed dwóch lat na temat programów socjalnych oraz dofinansowania przez rząd podmiejskich społeczności imigranckich. Zdaniem gazety niewiele jednak zrobiono w tej sprawie. "Od początku lat 90. mówimy o „planie Marshalla” dla przedmieść. Tak naprawdę nie potrzeba poetycznych deklaracji, trzeba refleksji i przede wszystkim pieniędzy" - powiada cytowany przez "NYT" francuski socjolog Adil Jazouli, zajmujący się od lat sytuacją mieszkańców przedmieść francuskich.