Sytuacja w handlowej stolicy Pakistanu, Karaczi, jest napięta po wczorajszych zamachach bombowych, w których zginęło 25 osób, a ponad 150 zostało rannych - podaje agencja Reutera. Większość sklepów w tym 18-milionowym mieście była dzisiaj zamknięta, a transport publiczny praktycznie ustał, gdy na ulicach zgromadziły się tysiące żałobników.

Jak pisze Reuter, napięta sytuacja w Karaczi obnaża słabą skuteczność zwalczania bojowników powiązanych z Al-Kaidą przez pakistańskie siły bezpieczeństwa.

Wygląda to tak, jakby w Pakistanie nie było rządu. Politycy zawsze mówią, że są tu bojownicy i że nas zaatakują. A jak już atakują, policja i rząd nic nie robią - powiedział mężczyzna, który stracił krewnego w jednym z wczorajszych zamachów.

Według władz, oba ataki przeprowadzili zamachowcy-samobójcy na motocyklach. Pierwszy miał miejsce na jednej z ulic Karaczi, gdzie zamachowiec uderzył w autobus z szyitami, którzy jechali na procesję z okazji ważnego szyickiego święta Muharram. Atak ten, w którym śmierć poniosło 12 osób, miał cechy charakterystyczne dla działań talibów.

Wkrótce potem nastąpiła eksplozja przed szpitalem, do którego przewieziono rannych z pierwszego zamachu. W wyniku tego ataku zginęło 13 osób.

W ostatnich miesiącach miasto stało się sceną aktów przemocy, motywowanej etnicznie i politycznie. Pakistańscy talibowie związani z Al-Kaidą, którzy usiłują obalić proamerykański rząd prezydenta Asifa Alego Zardariego, zorganizowali od października ubiegłego roku kilka serii bombowych zamachów. W sumie zabili w ten sposób kilkuset ludzi.

W ciągu ostatnich dwóch lat w atakach terrorystycznych w Pakistanie zginęło ponad 3 tysiące ludzi - w większości cywilów.