Białoruś nie płaci za gaz; jej dług wynosi już 192 miliony dolarów - poinformował rzecznik Gazpromu, Siergiej Kuprianow. Rosyjski monopolista zagroził, że jeśli należności nie zostaną spłącone, od 21 czerwca ograniczy dostawy błękitnego surowca na Białoruś.

Gazprom po raz kolejny skierował dziś listy do dyrektora generalnego Biełtransgazu Uładzimira Majoroua i pierwszego wicepremiera Republiki Białoruś Uładzimira Siemaszki, w których poinformował, że w 2010 r. Biełtransgaz systematycznie łamie warunki umowy z 31 grudnia 2006 r. - powiedział Kuprijanow. Jak dodał, rosyjski koncern zaproponował podjęcie wyczerpujących posunięć w celu spłacenia kumulującego się zadłużenia do 21 czerwca i poinformował, że w przeciwnym razie Gazprom będzie zmuszony skorzystać z prawa do wprowadzenia ograniczeń w dostawach gazu do Republiki Białoruś.

Wczoraj prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oznajmił, że Rosja daje Białorusi 5 dni na spłacenie długu za gaz. W rozmowie z prezesem Gazpromu Aleksiejem Millerem Miedwiediew polecił, by dać pięć dni białoruskim kolegom i zaproponować spłacenie długu w jak najkrótszym czasie. Oświadczył, że jeśli nie zostanie to zrobione, trzeba będzie podjąć ostre działania.

Gazprom utrzymuje, że zadłużenie Białorusi za dostawy gazu z Rosji w 2010 roku osiągnęło już 192 miliony dolarów, a do końca roku może dojść do 500-600 mln dol. Mińsk płaci bowiem za surowiec według stawek z 2009 r. - 150 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Zgodnie z kontraktem w pierwszym kwartale br. miał płacić 169,22 dol, a w drugim - 184,8 dolarów. Białoruś nie neguje długu wobec Rosji. Twierdzi jednak, że według stanu na 1 maja wynosił on 132,6 mln dolarów.

Poprzednio Moskwa groziła Mińskowi przykręceniem kurka z gazowym paliwem w 2007 r. Powodem konfliktu była jednak wyższa suma - 450 mln dol. W odpowiedzi na ultimatum strona białoruska niemal natychmiast uregulowała zadłużenie.