Co najmniej 61 osób zginęło, a 125 zostało rannych minionej nocy w katastrofie kolejowej na północnym-wschodzie Indii. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku, ale władze nie wykluczyły sabotażu.

Do katastrofy doszło na stacji kolejowej w miejscowości Sainthia, około 200 km na północ od Kalkuty. Na stojący na peronie pociąg pasażerski wjechał z dużą prędkością ekspres. W wyniku kolizji całkowicie zniszczone zostały dwa wagony pasażerskie i wagon bagażowy. Uderzenie było tak silne, że dach jednego z wagonów poszybował w powietrze, lądując na wiadukcie nad torami.

Agencja Associated Press donosi, że zebrani wokół wraków wagonów okoliczni mieszkańcy desperacko usiłowali wydostawać stamtąd uwięzionych ludzi, zanim na miejsce przybyły ekipy ratunkowe z ciężkim sprzętem. Według mieszkańców, dotarły one na miejsce dopiero po trzech godzinach.

Na razie nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy, ale minister ds. kolei Mamata Banerjee nie wykluczył, że doszło do kolejnego aktu sabotażu. Również przed dwoma miesiącami wykoleił się pociąg, w wyniku czego zginęło 145 osób. Władze obarczyły za katastrofę maoistowskich rebeliantów.

Nie można jednak wykluczyć również tragicznego wypadku. Indyjskie koleje należą do najbardziej przestarzałych i niebezpiecznych na świecie.