W Holandii rozpoczęły się przedterminowe wybory parlamentarne. Lokale wyborcze otwarto o godz. 7.30. Według sondaży największe szanse na zwycięstwo mają liberałowie. Najprawdopodobniej nie będą jednak w stanie samodzielnie utworzyć rządu.

Prawie 12 milionów Holendrów wybiera 150 deputowanych do Stanów Generalnych, izby niższej parlamentu. Około 10 tys. lokali będzie otwartych do godz. 21. Umieszczono je w budynkach publicznych, szkołach i centrach sportowych, ale również w kościołach, restauracjach, szpitalach oraz na 44 największych dworcach kolejowych w kraju i na amsterdamskim lotnisku Schiphol. W ten sposób ludzie mogą głosować w drodze do pracy, czy szkoły. Wybory odbywają się w środę, która nie jest dniem wolnym - wyjaśniła rzeczniczka holenderskich kolei Miranda Mens.

Pierwsze, szacunkowe wyniki oczekiwane są przed godz. 21.30. Żadna z 18 konkurujących ze sobą partii najprawdopodobniej nie zdobędzie wystarczającej liczby głosów, by rządzić samemu.

Według sondaży faworytem jest liberalna Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), na której czele stoi 43-letni Mark Rutte. Ma ona szanse zdobyć 34 miejsca w porównaniu z 21, które miała w dotychczasowym parlamencie.

Zaraz za VVD notowana jest w sondażach Partia Pracy (PvdA) kierowana przez byłego burmistrza Amsterdamu 62-letniego Joba Cohena, która może zdobyć 30 miejsc w porównaniu z 33, które miała dotychczas.

Chrześcijańscy-demokraci dotychczasowego premiera Jana Petera Balkenendego znajdują się w sondażach na trzecim miejscu i mają szansę na 21 miejsc. Wcześniej mieli ich 41.

Antyislamska Partia na rzecz Wolności Geerta Wildersa jest w sondażach czwarta i może podwoić liczbę swoich deputowanych, których dotychczas miała dziewięciu.