Plaże regionu Port Stephens w Australii pokryte są plastikowymi przedmiotami, metalowymi elementami i śmieciami. W nocy z przepływającego w pobliżu frachtowca spadły do morza 83 kontenery. Na plażach śmieci zbiera kilkudziesięciu wolontariuszy, ale i tak obawiają się, że sprzątanie tego kawałka wybrzeża zajmie im tygodnie.
Olbrzymie ilości śmieci fale wyrzuciły na brzeg w okolicach Port Stephens. Wysypały się one z kontenerów, które jak domino, jeden po drugim spadały ze statku płynącego 30 km od wybrzeża. Kontenery rozbijały się jedne o drugie i już uszkodzone lądowały w morskich wodach.
Okoliczne plaże pokryte są plastikowymi pudełkami, materiałami budowlanymi, metalowymi elementami przeżartymi rdzą, plastikowymi pojemnikami na żywności. Są też stare ubrania, a nawet maski chirurgiczne.
W tej chwili wysiłki służb skupiają się na sprzątnięciu śmieci z plaż. Nie ukrywają, że może to trwać nawet tygodnie.
To są góry, góry śmieci. Pudełka, pojemniki, elementy karoserii, butelki - wszystko tylko plastik i jeszcze raz plastik - mówi jedna z wolontariuszek Julie.
Kiedy wydaje się, że plaża jest uprzątnięta, fale nanoszą nowe śmieci - dodaje.
Przebywające na morzu statki zostały poproszone o zwrócenie uwagi na dryfujące wciąż w wodzie kontenery.
Australijskie media pytają o to, jak zabezpieczone były one na statku YM Efficiency, który był w drodze z Tajwanu do Sydney.
A ekolodzy już martwią się o wieloryby, delfiny i inne stworzenia morskie, które mogą ucierpieć np. połykając plastikowe elementy.
(j.)