Pięć ofiar śmiertelnych, tysiące ewakuowanych i ogromne zniszczenia - to najnowszy bilans wczorajszych powodzi po ulewach w północnych Czechach. Ratownicy wciąż poszukują co najmniej trzech zaginionych, ale szanse na ich odnalezienie maleją.

Sytuacja powoli stabilizuje się, choć według meteorologów deszcze w niektórych miejscach będą padać jeszcze przez cały dzisiejszy dzień. Poziom wody w rzekach powoli opada. Trzeci stopień zagrożenia powodzią obowiązuje już tylko w kilkunastu punktach.

Ostatnia, piąta ofiara powodzi, o której w nocy poinformowali strażacy, to starszy mężczyzna, który utonął w swym domu we wsi Dolni Libichava pod Czeską Lipą. Pozostałe ofiary powodzi pochodziły z okolic Raspenavy, Dietrzichova i Lindavy.

Władze rozpoczęły już szacowanie strat. Pod wodą znalazły się setki budynków, zerwane są mosty, drogi i linie kolejowe. Woda podmyła dwie zapory wodne, które stwarzają zagrożenie dla okolicy. Kilka tysięcy ludzi jest bez prądu. Nie kursuje komunikacja. Zamknięte są przejścia graniczne z Polską.

W samym Frydlancie (przy granicy, około 10 km od Bogatyni) wezbrana rzeka Smieda (pol. Witka) zerwała dwa mosty. Domy musiało opuścić około dwóch tysięcy ludzi. Blisko 8-tysięczne miasto od rana pomaga uprzątnąć wojsko, dysponujące ciężkim sprzętem.

Najtrudniejsza sytuacja panowała dziś rano w okolicach Czeskiej Lipy - tam straż pożarna musiała ewakuować około 70 osób. W pozostałych miejscach, gdzie wody już opadły, ludzie zaskoczeni byli rozmiarem zniszczeń spowodowanych przez nagłą powódź.