Jacques Chirac, były prezydent Francji, jest formalnie podejrzanym o malwersację; zarzuty postawiła mu dziś paryska prokuratura. Sprawa dotyczy fikcyjnych umów o pracę, wystawianych w okresie, kiedy Chirac był merem Paryża. Był prezydent twierdzi, że jest niewinny.

Chirac jest pierwszym prezydentem Francji, przeciwko któremu toczy się śledztwo sądowe. "Dochodzenie formalne" oznacza, że podejrzany może być bądź postawiony w stan oskarżenia, bądź zwolniony z zarzutów z braku dowodów.

Chirac był merem francuskiej stolicy w latach 1977-1995. Prokuratura podejrzewa, że bliscy partyjni współpracownicy 74-letniego dziś Chiraca dostawali pensje z kas miejskich, choć w praktyce nie wykonywali żadnej konkretnej pracy w stołecznym merostwie.

Prócz tej afery, jego osobę wiąże się z przekupstwami przy zawieraniu kontraktów i nielegalnym finansowaniem ówczesnej partii Chiraca, RPR, z pieniędzy miasta.

Nazwisko prezydenta pojawia się w sprawach sądowych od lat 90., ale dotąd chronił go immunitet. Wygasł on w miesiąc po ustąpieniu Chiraca ze stanowiska w połowie maja. Za udział w skandalu dotyczącym nielegalnego finansowania RPR został już w 2004 r. skazany na 14 miesięcy więzienia w zawieszeniu jeden z jego najbliższych współpracowników Chiraca i były premier w latach 1995-1997 Alain Juppe.

W komentarzu opublikowanym w dziesiejszym "Le Monde" Chirac napisał, że zatrudniał w merostwie "wartościowych" ludzi, którzy doradzali mu, jak ożywić Paryż. "Zgodziłem się na ten personel, ponieważ było to zarówno legalne, jak i konieczne" - podkreślał.