Trwa jedna z największych akcji poszukiwawczych w historii Niemiec. 11-letni Mirko zniknął wracając rowerem z placu zabaw do domu. Chłopca wciąż nie znaleziono, porywacz nie został ujęty, ale w sprawie pojawiają się nowe tropy.

Nawet do tysiąca policjantów i strażaków każdego dnia przeszukuje obszar Nadrenii, niektóre tereny były już kilkukrotnie spenetrowane. Teraz poszukiwania wsparte siłami nurków wracają nad rzekę Niers.

Pewna kobieta przypomniała sobie, że w wieczór porwania chłopca usłyszała z okolic pobliskiego klasztoru przeraźliwy krzyk dziecka. Policjanci szybko znaleźli inne osoby mieszkające w tym miejscu, które też słyszały ten głos.

W sumie śledczy dostali już tysiące wskazówek, kilka z nich doprowadziło do śladów – ubrań czy telefonu należącego do Mirko. Wiele wskazuje na to, że porywacz pochodził z sąsiedztwa, jego profil stworzony przez policyjnych psychologów wskazuje na miłego uczynnego sąsiada. Policja ma kod DNA sprawcy, jeżeli nie znajdzie podobnego w swojej bazie danych. Możliwe są masowe badania mieszkańców Nadrenii.

3 października minął miesiąc od zniknięcia chłopca z miejscowości Grefrath. Nadal nie ma roweru, nie ma żadnego sygnału od porywacza. Nie ma też ciała chłopca, ale pod uwagę brana jest najgorsza z możliwości.