Od wczorajszego wieczora Czesi mogą z powrotem oglądać program telewizyjny na obu kanałach.

Nadawanie przerwane zostało w środę wieczorem po decyzji nowego dyrektora czeskiej telewizji publicznej Jirzego Hodacza. Wznowiono je po tym, jak Czeska Rada do spraw Radia i Telewizji odpowiednik naszej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji uznała, że przerwa w emisji była "złamaniem prawa". Konflikt w czeskiej telewizji zaczął się jeszcze przed świętami. Dziennikarze zaprotestowali przeciwko odwołaniu byłego dyrektora i nominowaniu na jego miejsce Hodacza, związanego z Obywatelską Partią Demokratyczną - byłego premiera Vaclava Klausa. Pracownicy telewizji podkreślali, że to upolitycznianie publicznych mediów. Hodacz i wierni mu dziennikarze przez parę dni produkowali i nadawali swoje "oficjalne" programy informacyjne. Dziennikarze - swoje "pirackie". W końcu po masowych protestach prażan, oburzeniu opinii publicznej i krytyce prezydenta Hodacz wyłączył nadajniki. Wczoraj musiał je uruchomić ponownie.

Najczęściej powtarzanymi słowami na ulicach Ostrawy było: "Źle się stało, że czeska telewizja jest areną kompromitujących wydarzeń". Wczoraj nie nadawała czeska jedynka, a na dwójce po przerwie rozpoczęto retransmisję satelitarnego kanału informacyjnego. Wieczorem można było już oglądać czeski film kostiumowy. Po dwudziestej na ekranach telewizorów w czeskich domach po kilkudziesięciu godzinach przerwy powróciła jedynaka. Posłuchaj relacji z Ostrawy reportera RMF FM Piotra Moca:

Każdy dzień walki o eter kosztuje czeską telewizję ponad świeć miliona dolarów, bo takie są straty z powodu nie wyemitowanych reklam.

foto Tadeusz Wojciechowski RMF FM

08:20