Akt oskarżenia przeciwko byłemu szefowi Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego trafił do sądu w Warszawie - ustalili reporterzy śledczy RMF FM. Prokurator zarzuca Markowi Ungierowi przywłaszczenie 110 tys. zł, które miał dostać od dwóch biznesmenów na kampanię kandydata lewicy w wyborach prezydenckich. Problem jednak w tym, że oskarżenie opiera się na zeznaniach dwóch nie do końca wiarygodnych świadków.

To dwóch biznesmenów z Krakowa Rafał R i Marian M., którzy twierdzą, że przekazali Ungierowi 100 tysięcy zł. Pieniądze te miały nielegalnie zasilić konto kampanii. Biznesmeni twierdzą też, że przekazali 10 tys. zł na wydatki samego szefa kancelarii.

Prokurator uwierzył tym dwóm osobom, mimo że praktycznie nikt inny- a przesłuchano ponad 400 świadków - w tym najważniejsze osoby w państwie - nie potwierdza takiej wersji. Prokurator zaangażował do swojego śledztwa najpoważniejsze służby, w tym Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Na zeznaniach tych dwóch konkretnych osób prokurator prowadzący sprawę oparł również kilka innych śledztw dotyczących szczytów władzy w Krakowie. Obydwaj biznesmeni byli wcześniej skazani za spowodowanie strat w majątku krakowskiej spółdzielni mieszkaniowej. Dobrowolnie poddali się karze. Dziwnym zbiegiem okoliczności od tego momentu zaczęli dużo mówić o nieprawidłowościach na szczytach władzy.