Polska pełni rolę mediatora w celu przełamania blokady w sprawie unijnych sankcji wobec Białorusi - dowiedziała się nasza dziennikarka w Brukseli. Chodzi o sporną kwestię importowania z Białorusi nawozów sztucznych, która wywołała impas w negocjacjach już na początku lutego.

Polska najpierw całkowicie popierała stanowisko Litwy, teraz podjęła się mediacji. Warszawie zależy na szybkim przyjęciu sankcji wobec Białorusi, gdyż są one "lustrzanym odbiciem" tych rosyjskich, uniemożliwiają Rosjanom obchodzenie restrykcji (np. poprzez zakupy na Białorusi) i uderzają także w rosyjską gospodarkę. 

10 stycznia szefowa KE Ursula von der Leyen zapowiedziała nałożenie nowych sankcji na Białoruś w odpowiedzi na jej rolę w rosyjskiej wojnie w Ukrainie.

Polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś spotyka się z przedstawicielami Portugalii i Litwy i próbuje pogodzić dwa skrajne stanowiska. Pełnimy rolę mediatora - przyznaje w rozmowie z RMF FM. 

Portugalia z uwagi na sekretarza generalnego ONZ, który jest Portugalczykiem, chce by zgodnie z wytycznymi ONZ import nawozów pod pewnymi warunkami był możliwy, by zapobiec kryzysowi głodu w Afryce. Litwa nie chce odmrażania aktywów konkretnych oligarchów zajmujących się handlem nawozami, nie chce także tranzytu przez swoje terytorium sankcjonowanych towarów. 

Polski ambasador przy UE jest optymistą co do możliwości kompromisu w najbliższym czasie. Będziemy w stanie bardzo szybko pójść do przodu i wypracować w najbliższym czasie bardzo pozytywną zmianę, by odblokować pakiet białoruski - powiedział naszej dziennikarce. 

Ambasador przyznaje, że Komisja Europejska dotrzymuje słowa i szuka rozwiązania tak, aby jak najszybciej przyjąć białoruskie sankcje, co było jednym z warunków polskiej zgody na 10. pakiet sankcji wobec Rosji 24 lutego, w dniu pierwszej rocznicy wybuchu wojny.  

Rozwiązaniem może być zapis, który zadowoli Portugalię, mówiący o tym, że można sprowadzać nawozy, jeżeli gdzieś utknęły w unijnych portach, przy jednoczesnym upewnieniu Litwy, że nie będą to systemowe wyłączenie.