Drogowcy z Warszawy nie nadążają z łataniem dziur i wyrw. "Jak uda się ominąć jedną dziurę, wjedzie się w dwie następne" - narzekają kierowcy. Slalom gigant to nie zimowa dyscyplina, a konieczność, żeby nie stracić zawieszenia w samochodzie.

W najlepszym stanie są główne ulice w centrum miasta, których nawierzchnię w ciągu kilku ostatnich sezonów udało się odnowić. Pozostałe, mogą służyć jako tor przeszkód do testów terenowego samochodu. Proszę pana dziura na dziurze. Nic nie robią. Zawieszenie można urwać. To jest sabotaż i za rok za półtora roku znowu to samo - narzekają kierowcy w rozmowie z reporterem RMF FM. To dziwne, że wciąż nie możemy uporać się z problemem, który w takiej skali nie istnieje ani u naszych sąsiadów, ani tam, gdzie zima naprawdę daje się we znaki, czyli np. w Skandynawii.

Rocznie z powodu dziur, na zniszczone felgi i zawieszenie skarży się w stolicy 120 kierowców. Urzędnicy przyznają rację tylko co trzeciemu z nich. Drogowcy tłumaczą, że robią co mogą, żeby załatać wyrwy. Co roku odnawiana jest jedna ósma dróg, które się do tego nadają. Niestety, żadnych remontów nie było przez tyle lat, że teraz trudno nam te opóźnienia nadrobić - przyznaje Urszula Nelken z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. ZDM dba głównie o trasy, którymi jeździ komunikacja miejska. Pozostałe, czyli większa część dróg w stolicy, jest pod opieką 18 dzielnic. To one nie radzą sobie z systematycznymi naprawami, dlatego wolą łatać, zamiast remontować. Ten sposób niestety wystarcza zaledwie na kilka miesięcy.