Koniec dochodzenia w sprawie domniemanej korupcji prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego - ustalił reporter RMF FM Wojciech Jankowski. Informację potwierdził prokurator apelacyjny w Gdańsku Ireneusz Tomaszewski. Zamknięcie dochodzenia oznacza, że śledczy mają teraz już tylko 14 dni na podjęcie decyzji: albo umorzenie albo akt oskarżenia. Tomaszewski nie chciał jednak powiedzieć, co jest bardziej prawdopodobne.

Jacek Karnowski zapowiada natomiast, że ujawni szczegóły śledztwa - uważa, że nagrania Sławomira Julke były prowokacją wymierzoną nie w niego, a w premiera. Po nagrywaniu pana premiera udał się na Oksywie do Gdyni, w miejsce siedziby jednej ze służb specjalnych - jakiej to tylko można się domyślać - i spędził tam dwie czy trzy godziny - takie zeznania mają znajdować się w aktach śledztwa - zdradza Karnowski.

Prowadzone przez gdańską Prokuraturę Apelacyjną śledztwo wszczęto w lipcu 2008 roku po tym, gdy do prokuratury zgłosił się trójmiejski przedsiębiorca Sławomir Julke. Zeznał on, że w marcu tego samego roku Karnowski zażądał od niego łapówki w postaci dwóch mieszkań. Zdaniem biznesmena, który planował przebudowę strychu kamienicy w Sopocie, prezydent chciał dostać lokale jako zapłatę za pomoc w uzyskaniu od swoich urzędników koniecznych pozwoleń na przebudowę. Julke dostarczył prokuraturze nagranie rozmowy z Karnowskim, która miała dowodzić winy prezydenta.